Z apartamentowcami na Żoliborzu jest podobnie jak z apartamentowcami w innych dzielnicach. Na początku każdy się cieszy, że udało mu się kupić ostatnie mieszkanie w okazyjnej cenie a do tego dostać odpowiednio duży kredyt. W zależności od możliwości finansowych nabywcy po upływie dziesięciu, piętnastu, a nawet dwudziestu lat nadchodzi ten dzień, kiedy do spłaty jest ostatnia rata i od tego dnia w budżecie domowym pojawi się spora nadwyżka. Niestety wraz z upływem lat i spłatą kolejnej raty apartamentowiec powoli zaczyna przypominać sąsiednie budynki, wtapiając się powoli w okoliczny krajobraz. Na elewacji pojawiają się brudne ciemne plamy, których z roku na rok przybywa a na murach, które kiedyś były architektoniczną ozdobą, pojawiają się tak zwane graffiti. [middle1] Okolica powoli zaczyna przypominać slumsy, a jak wiemy apartamentowców w slumsach, nikt nie buduje, albowiem apartament to nie tylko nazwa, ale również bezpośrednia okolica, w jakiej się znajduje. Okolica teoretycznie jest niezła a częściowo widok z okien apartamentowca, wychodzi bezpośrednio na Urząd Dzielnicy Żoliborz. Jak się okazuje to właśnie z gmachu tego urzędu, idzie niewłaściwy przykład, jak nie powinny wyglądać okoliczne mieszkalne bloki. Pod jedynym balkonem, jaki tam się znajduje, tworzą się brzydkie zacieki a na samym balkonie, pojawiły się samosiejki, które może z czasem wyrosną na prawdziwe drzewa. Nazwa Zielony Żoliborz do czegoś w końcu zobowiązuje nie mniej o elewacje budynku urzędu, jak i pobliskich budynków, od czasu do czasu wypadałoby zadbać. Nie trzeba kłaść nowego tynku, po prostu wystarczy solidne mycie. Czytaj również: Zobacz także: Kioski na Żoliborzu - powolny koniec ery Zobacz także: Pomiędzy Żoliborzem a Śródmieściem Zobacz także: Nowa drewniana rzeźba na Żoliborzu Zobacz także: Żoliborz na starej mapie Zobacz także: Warzywniak z Potockiej powrócił