Moda na murale jest godna uznania. Mamy ich na Żoliborzu kilka, o wszelakiej tematyce i naprawdę wzbogacają naszą żoliborska przestrzeń, bawią, pobudzają do refleksji. [middle1] Ale, ponieważ są widoczne dla wszystkich i ciężko odwracać wzrok idąc wprost na mural, ich istnienie musi być jednak przemyślane, szczególnie, gdy promuje jakiegoś artystę, bo nie wszyscy warci są promowania. Ostatnio wpadłem na mural zlokalizowany przy naszym kultowym Merkurym. Najpierw stwierdziłem, że ktoś pomazał ścianę a przy okazji mocno się napracował, co wydało mi się bez sensu. Zasięgnąłem więc języka i dowiedziałem się, że ta pomazana ściana to mural, a inicjatorem pomysłu jest Pan Konrad Smoczny, główny DJ Żoliborza, obecnie przewodniczący Komisji Kultury Rady Dzielnicy Żoliborz. Ten bazgroł, to podobno skrzydła na wzór skrzydeł w Tel Awiwie, namalowany przez artystkę o mrocznym pseudonimie Caryca. Wujek Google doprowadził mnie do galerii tej artystki. Jedno z jej dzieł przedstawia chyba psa, przybitego do krzyża, a pod tym koszmarem widnieje podpis - Siódmego dnia bóg stworzył kartony i brązową taśmę, żeby ludzie mogli się spakować i sp..lać ze świata który właśnie stworzył. Reszta twórczości Carycy zamieszczona na Instagramie również jest pozbawiona jakiejkolwiek sensownej treści. Nie mam nic przeciwko ateistom, ale szanujmy się wzajemnie. Obrażanie Krzyża to dla Katolików największa, godna potępienia zniewaga. Natomiast mural nie wygrałby nawet konkursu na ozdobienie ścian żłobka, bo w tej właśnie stylistyce został wykonany. Obawiam się, że inteligencki Żoliborz jeszcze nie jest gotowy na promowanie tego typu artystów, bo nie wszyscy tutejsi inteligenci wymarli. Ostatecznie ja wiem o tym najlepiej. Grabarz - na zdjęciu dla przypomnienia – tak wyglądają prawdziwe skrzydła