Kocie przytulisko z ulicy Ficowskiego

Kocie przytulisko z ulicy Ficowskiego odwiedziłem po raz pierwszy w połowie października. Miejsce wyglądało nieco dziwnie jak na miejsce, gdzie dokarmiane są koty. Po pierwsze budki przypominają bardziej karmniki, dla ptaków co mogłoby się wydawać na pozór logiczne, gdyż koty a tym bardziej te żyjące na wolności lubią sobie na ptaszka zapolować, choć kłóci się to nieco z ideą dokarmiania zwierząt. Budki stoją na podwyższeniach i nie wyglądają na zamieszkane. A co najdziwniejsze informacja o właścicielu budek jest zasłonięta przez kartkę z kontaktem do „opiekuna” tego miejsca lokalnego karmiciela kotów. Samo miejsce usytuowane jest metr od parkujących samochodów tuż przy chodniku. Jest zaśmiecone i sprawia wrażenie jakby, nie miało opiekuna. Na miejscu też nie stwierdziłem obecności karmy ani wody ani żadnych naczyń. Tak się złożyło, że karmiciel kotów zgłosił się do naszej redakcji. W nieco innej sprawie nie mniej zadałem pytania odnośnie do miejsca, gdzie dokarmiane są koty.

Kto jest właścicielem budek ustawionych przy ulicy Ficowskiego, gdyż nazwa właściciela jest zaklejona pani wrażliwymi danymi?
Kto wydał zgodę na umiejscowienie ich przy ulicy w pasie drogowym i komu?
Czy posiada pani jakąś opinię choćby Sanepidu na organizację jadłodajni dla kotów w tym miejscu? Czy budki posiadają jakąś homologację, że są przyjazne kotom?
Kto sprząta to miejsce?

Zgodnie z przypuszczeniami nie dostałem odpowiedzi na żadne pytanie. Zostałem odesłany z przysłowiowym kwitkiem do urzędów... Wydaje mi się, że miejsce jest zrobione na dziko i całkowicie nie nadaje się celu, w jakim powstało. Budki są nieznanego pochodzenia a wszystko, co dzieje się w tym miejscu, jest na pograniczu przepisów lub zgoła z nimi niezgodne. Dosłownie kilka kroków dalej jest sporo ustronnych miejsc doskonale nadających się na tego typu inicjatywę. Kotom wyjdzie to tylko na zdrowie.

Czytaj również: