Reklama

Nieznani bohaterowie Żoliborza –Wiesław „Krecik” Zienkiewicz

02/03/2021 06:04

Żoliborz to nie tylko jedna z najpiękniejszych dzielnic Stolicy, pełna zieleni i zabytków, ale przede wszystkim miejsce, gdzie do tej pory skrzy sie wiele diamentów. Tych prawdziwych, najczystszej wody i bezcennych. Lśniących blaskiem swych czynów. Jednym z takich diamentów jest Wiesław „Krecik” Zienkiewicz.

Wiesław „Krecik” Zienkiewicz urodził się w czerwcu 1934 roku, w rodzinie, która zawsze kierowała się dewizą „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Wierność tej zasadzie sprawiła, że Roman Zienkiewicz, ojciec Wiesława został aresztowany przez Gestapo i zamordowany w niemieckim obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie, a mama Wiesława, Marianna była więziona i torturowana przez niemieckich oprawców  na Pawiaku.

Kilkuletni Wiesław podzielił los tysięcy polskich dzieci, które w czasie II wojny światowej musiały radzić sobie same, gdyż ich najbliżsi, przelewający krew za Polskę w czynnej walce, w konspiracji i w partyzantce nie mogli już się nimi opiekować. Osieroceni i skazani na poniewierkę najmłodsi Polacy zdani byli na własną pomysłowość. Niezależnie czy sprawił to uśmiech czy szyderstwo losu,  Wiesław Zienkiewicz przeżył niemiecką okupację w Polsce, w czasie której m.in.: został żywcem prawie pochowany w zbiorowej mogile rozstrzeliwanych cywilnych mieszkańców Warszawy, uszedł z niemieckiej obławy na partyzantów w podwarszawskich lasach,  ukryty w krzakach nie dał się złapać podczas gdy Niemcy topili w bagnach żydowskie dzieci, uczestniczył w konspiracji, przenosił broń, żywność i meldunki. I jak wiele innych dzieci Stolicy w sierpniu’44 r. czynnie dołączył do Powstania Warszawskiego. Mały, drobny i bardzo chudy, należał do najmłodszych żołnierzy Warszawy. Kiedy stanął obok powstańca, opierającego o ziemię broń strzelecką, okazało się że jest niższy od karabinu.  W zbudziło to ogólną wesołość. Śmiech trwał do chwili  gdy chłopak wyznał, jak jego własny Ojciec mówił, że wszędzie się dostawanie bo jest mały i zwinny jak krecik. Od tego czasu wołano na niego „Krecik”. Przydomek ten przylgnął na stałe i bardzo pasował do niewielkiego chłopaka, który kanałami  i wykopanymi rowami nosił broń, amunicję, żywność,  butelki z benzyną i informacje z Marymontu do Twierdzy Zmartwychwstanek.

 Urodzony na ul. Czerwińskiej „Krecik” znał te okolice lepiej niż własną kieszeń. Wiedział gdzie znajdują się zaułki, piwnice i wnęki. Był obznajomiony z rowami, przekopami i barykadami. Umiał wykryć  „gołębiarzy” i miał odwagę schodzić w kanały. Docierał do miejsc wydawałoby się niedostępnych. Chciał mieć swój udział w walce o Polskę i swoje rodzinne miasto. Sądził, że jak prawdziwy kret przedrze się pod ziemią do Niemieckich posterunków i wygna okupanta z całej Polski.

Początkowo w dostarczaniu zaopatrzenia z okolic Szkoły Głównej Służby Pożarniczej do klasztoru Zmartwychwstanek, pomagała mu Anulka. Niewiele starsza od niego, jasnowłosa dziewczynka. Podobnie jak „Krecik”, wątła i mizerna. I podobnie jak Krecik, robiąca wszystko, co w jej mocy, by wesprzeć Powstanie i dostarczyć do szpitala, co tylko się da.  Jeszcze w sierpniu trafiły ją niemieckie kule, tuż przy wejściu do kanału, w którym lada chwilę  znalazłaby ocalenie. Krecik zdjął z niej cenne ładunki z aprowizacją i już sam czołgał się do barykady na Krasickiego 31. Do dziś zastanawia się jak to możliwe, że trafili właśnie ją a nie jego? I jak by wyglądało jej życie, gdyby strzelający do dzieci niemieccy żołnierze, noszący pasy z wygrawerowaną na sprzączkach dewizą Gott mit uns, mieli Boga w sercach?

Kiedy w drugiej połowie sierpnia 1944 Szpital powstańczy został przeniesiony na ul. Krechowiecką nr.6 a klasztor Zmartwychwstanek pełnił już tylko funkcje obronne, Krecik, czołgając się, nosił zaopatrzenie dla żołnierzy zgrupowania AK "Żyrafa", toczących nadal zaciekłe i krwawe walki na skrzyżowaniu ul. Krasińskiego i Popiełuszki (dawnej Stołecznej). To tam był właz do kanału, którym przebiegała komunikacja ze Starówką.

Po zakończeniu Powstania Warszawskiego Krecik podążył za swymi dorosłymi towarzyszami walk o wolną Polskę. Walkę tę kontynuował, aż do czerwcowych wyborów w 1989 r. W okresie stalinizmu zaciskał zęby i narażał życie. Brał udział w zrywie Solidarności. W okresie stanu wojennego rozprowadzał nielegalną prasę. Uczestniczył w Mszach za Ojczyznę i w uroczystościach patriotyczno-narodowych. Brał udział w działalności i dyżurach Służb Informacyjnych przy kościele św. Stanisława Kostki. Współpracował z prałatem Boguckim, narażając życie dla Polonii na Litwie i Ukrainie. Należał do grupy chroniących Jana Pawła II-go podczas jego wizyt w Polsce. Za swoją działalność był represjonowany. Zwolniono go z pracy w Zakładach Kasprzaka na warszawskiej Woli. Dlatego musiał pójść na wcześniejszą emeryturę. Emeryturę, która zmusza go dziś do zastanowienia się w aptece, które z lekarstw może wykupić. Mimo to Wiesław „Krecik” Zienkiewicz czuje się szczęśliwy, bo doczekał się czasów,  gdy Polska jest niepodległa, a on sam żył z godnością i nigdy nie sprzeniewierzył się dewizie swoich rodziców i dziadków: Bóg, Honor i Ojczyzna.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo iZoliborz.pl




Reklama
Wróć do