Od urodzenia mieszkam na Żoliborzu, najpiękniejszej dzielnicy Warszawy. Miałem okazję kupić większe mieszkanie (gdzieś w stepach akermańskich zwanych Białałołęką), ale wolałem zostać u siebie. Przeprowadziłem się 900 metrów na południe, na ulicę Krasińskiego do nowo wybudowanego bloku (z okien widzę moje stare osiedle, Zatrasie). Przed budową i w trakcie panował tu bałagan. Myślałem, że po oddaniu budynku zaczną się wokół porządki. Już kilka lat temu zostały zlikwidowane dwa parkingi pod chmurką zlokalizowane na trawnikach przy Krasińskiego, został jeden i myjnia. Jednak po roku mieszkania tu, porządków nie doczekałem się, a nawet nie doczekałem się chodnika pod blokiem, ponieważ dzielnica Żoliborz nie wyraziła na niego zgody. Deweloper planował na własny koszt wybudować chodnik i ustawić ławeczki. Jednak dzielnica Żoliborz nie wyraziła na to zgody. W związku z tym aby dotrzeć do mojej klatki ( C ) muszę chodzić dookoła, a pod budynkiem po każdych opadach jest bagno. Naprawdę nie wiem dlaczego dzielnica nie wyraziła zgody na budowę chodników finansowanych przez Dewelopera, które w razie zbycia terenu można bez problemu rozebrać niskim kosztem (przecież nie potrzeba do tego brygady saperów i ewakuacji całej dzielnicy). Dzięki decyzjom urzędników zostaje mi chodzić po błocie, jak na głębokiej prowincji w latach siedemdziesiątych. Nawet jeśli pójdę jedynie słuszną drogą dookoła, to przejście dla pieszych przez drogę dojazdową jest zalane po każdym opadzie atmosferycznym (dołączona dokumentacja fotograficzna). Sytuacja ta ma miejsce przez około 3 miesiące w roku. To, że kupiłem mieszkanie z rynku pierwotnego nie oznacza że stać mnie na samochód terenowy i garaż. Ja poruszam się per pedes, a jest to utrudnione przez niezrozumiałe decyzje administracyjne. Jeśli dzielnica nie wyraża zgody na zagospodarowanie terenu przez Dewelopera to niech sama zadba o swoich mieszkańców. Chyba że ma ich w głębokim poważaniu ? Adrian Michalski