Równie kultowy, choć inaczej, był lament posła Cymańskiego z mównicy sejmowej o degradacji wartości, bo nad „Dziewczynką z zapałkami” należy się wzruszać i nie stosować jej do innych celów. Jak widać konserwatyzm ma również swoje granice, za którymi jest już tylko NIC. Tymczasem „Dziewczynka z zapałkami” ożyła w nowych czasach, w symbolu pokoleniowego buntu, wtopiona w graffiti współczesnego miasta, w radosną twórczość współczesnej młodzieży. Andersen musi być szczęśliwy. Niedawno na portalu Informatora Żoliborza pojawiła się informacja o chłopcu rzucającym zapałki w szatni gimnazjalnej. Szkoła powiadomiła policję. Chłopiec odpowie za usiłowanie podpalenia i zniszczenie mienia przed sądem rodzinnym. Dyskusja czytelników, jaka wywiązała się na portalu nt. artykułu jest reprezentatywna dla zróżnicowanej opinii społeczeństwa w tej sprawie. Zróżnicowanie polega na tym, że jedni chcą, by chuligaństwo tępione było od zarania, a kara, jak najdotkliwsza jest najlepszą metodą wychowawczą. Inni natomiast widzą w takim postępowaniu dziecka problemy rodzinne, krzyk rozpaczy, zagubienie, potrzebę uporządkowania życia, emocji,wreszcie niedostosowanie środków zapobiegawczych i restrykcyjnych do wartości czynu. Chłopcem powinna zająć się szkoła i rodzina, nie policja i sąd rodzinny. To jest dla mnie oczywiste i bezdyskusyjne. Bywa tak, że szkoła decyduje się oddawać takie przypadki w ręce organów ścigania pozbywając się odpowiedzialności za swoich wychowanków, którzy w tym momencie otrzymują etykiety młodzieży trudnej, z którą zwykła placówka szkolna nie ma obowiązku sobie radzić. Bywa też tak, że szkoła staje się zakładnikiem woli rodziców naciskających, by w szkole stosowano podobne restrykcje w stosunku do młodzieży, argumentując takie działania dbaniem o bezpieczeństwo w szkole i wymuszając na władzach szkoły podobne decyzje. Tak było w tym przypadku. Obydwie sytuacje powodują kuriozalne efekty, w wyniku których sądy rodzinne zajmują się przepychankami na przerwach i wytrącaniem batoników z ręki w szkole podstawowej. Mam wrażenie, że zatracamy całkowicie zdroworozsądkowość, instynkty rodzicielskie, poczucie bycia ludzką wspólnotą, która potrafi stwarzać zdrowe więzi rodzinne i społeczne, umożliwiające wychowywanie młodych pokoleń w bezpiecznych gniazdach, w których nie brakuje miłości, zrozumienia i wsparcia. Takim gniazdem powinna być rodzina, ale też i szkoła i każde środowisko, w którym przebywa dziecko. Twórzmy gniazda, w których każda dziewczynka, czy chłopiec z zapałkami będą mogli ogrzać się przy prawdziwym piecu a wszystkim, którzy zapomnieli, jak wyglądają młodzieńcze wybryki polecam, jako obowiązkową lekturę, „Przygody Tomka Sawyera”.