Walczyli w trudnych warunkach: mróz, burze śnieżne, lawiny. Linie frontu przebiegały przez alpejskie szczyty. Straty były ogromne po obu stronach, austrackiej i włoskiej. Podporucznik Hałaciński postanowił w końcu spełnić obietnicę daną rok wcześniej kapitanowi Stefanowi Zielanowi Zielińskiemu - i napisać słowa do popularnej melodii granej chętnie przez wojskowe orkiestry. Prawdopodobnie był to marsz M. D. Tomnikowskiego Pieried razlukoj ( Przed rozstaniem ), do którego w latach 90-tych odnalazł nuty badacz polskiej pieśni hymnicznej prof. Wojciech J. Podgórski. Uwięzieni w Alpach żołnierze potrzebowali pieśni dla podtrzymania ducha. Ginęli na nie swojej wojnie. I było im tym trudniej, że poznali już smak wolności: w sierpniu 1914 r. brali udział w marszu z parku sportowego Oleandry w Krakowie do Kielc. Wkroczyli do tego miasta 12 sierpnia jako Pierwsza Kompania Kadrowa. Na czele stał Józef Piłsudski. W grudniu formacja zyskała miano Pierwszej Brygady i pod tą nazwą przeszła do historii. Żebracza nuta Co robili w zimowe wieczory na froncie włoskim? Pewnie wspominali dwa lata służby w Legionach, zmarłych kolegów, bitwy. Wspominał też Hałaciński, który służył w 5 Pułku Piechoty Legionów. Za obronę pozycji nazwanych - z szacunku dla obrońców - Polskim Laskiem lub Redutą Piłsudskiego pod Kostiuchnówką w lipcu 1916 r. otrzymuje srebrny krzyż Orderu Wojennego Virtuti Militari. Nie sam, odznaczenie trafia też do sierżanta Jana Sadowskiego. To ich plutony odpierały ataki rosyjskiej piechoty i obroniły redutę. Od tej pory Hałaciński nie rozstaje się nigdy z legitymacją z numerem 6571 potwierdzającą to odznaczenie. Dwadzieścia kilka lat później okaże się to bardzo ważne, gdy przyjdzie identyfikować jego zwłoki, odnalezione w zbiorowym grobie, w lasku koło Smoleńska. Ale na razie jest rok 1917. Po tzw. kryzysie przysięgowym i rozwiązaniu Legionów Hałaciński zostaje - w ramach represji - wcielony do armii austriackiej. Wraz z kolegami z Pierwszej Brygady trafia na najgorszy odcinek: do Tyrolu. Mieli poczucie krzywdy, potrzebę buntu i szukali słów, by to wyrazić. A Hałaciński był towarzyski, lubił pisać. Niestety, był też kompletnie niemuzykalny. W drodze ze Spormagiore do Trattori koledzy musieli mu nieustannie nucić melodię, której nie potrafił zapamiętać. Jest grudzień 1917 r., Terlago koło Trydentu. Kapitan Józef Olszyna-Wilczyński organizuje wieczór zakrapiany winem. Hałaciński śpiewa wtedy po raz pierwszy dwie zwrotki swojej pieśni. Po latach powie: Z pewnym trudem skonstruowałem z pamięci obie zwrotki, które koledzy z zapałem powtarzali, a kolega Zielan zawzięcie utrwalał na papierze . Pierwsze słowa brzmiały: Legiony to żebracza nuta... . Pieśń zaczęła krążyć po frontach I wojny. Natomiast jej autor nie miał już ochoty walczyć w austriackim mundurze: ucieka z frontu włoskiego i przedziera się do Warszawy. Niestety, ktoś donosi. W więzieniu wojskowym na placu Saskim Hałaciński pisze dalej. W maju 1918 r. powstaje zwrotka zaczynająca się od słów: Umieliśmy w ogień zapału... . Żołnierska buta Po wyjściu na wolność Hałaciński wstępuje do Polskiej Organizacji Wojskowej. W listopadzie 1918 r. uczestniczy w rozbrajaniu oddziałów austriackich, po czym obejmuje dowództwo batalionu zapasowego w Radomiu. W 1919 r. zostaje oficerem informacyjnym Dowództwa Okręgu Generalnego Warszawa. To ważny rok w jego życiu. W stolicy poznaje Zofię Świerczewską, pobierają się. Będą mieć troje dzieci: pierwsze, Wanda, umiera na szkarlatynę; potem na świat przychodzi Przemysław, po 12 latach Bogumił. Często się przeprowadzają. Po wojnie polsko-bolszewickiej Hałaciński pracuje w polskim konsulacie w Berlinie. Później, po przejściu w stan spoczynku, zostaje starostą w Brzesku i Okocimiu, następnie notariuszem w Łucku. Ma już stopień podpułkownika. Nie przestaje pisać. Drukuje w wileńskim piśmie Reduta , w Kurierze Wileńskim i tygodniku Na Straży (dostaje wyróżnienia literackie). Jednak prawdziwą popularność przynosi mu dopiero sprawa w sądzie polubownym o ustalenie autorstwa utworu znanego już wówczas jako pieśń My, Pierwsza Brygada . Środowisko legionistów orientowało się, że to on jest autorem. Podczas pierwszego zjazdu legionistów w Krakowie noszono go na ramionach w kawiarni Jama Michalikowa, a weterani odśpiewali mu Pierwszą Brygadę . Jednak oficjalnie aż do 1925 r. nie przyznawał się, że pieśń jest jego dziełem. Z bezpretensjonalnej piosenki żołnierskiej stała się hasłem, symbolem. Przestałem czuć się jej właścicielem, stałem się jednym z tej grupy ludzi, z tego obozu, który zrobił z niej swą pieśń sztandarową. Stała się własnością ogółu i zapragnąłem, by taką bezimienną własnością ogółu pozostała - pisał na łamach Polski Jutrzejszej w 1928 r. Rzeczywiście, podczas zjazdu legionistów w Lublinie, 10 sierpnia 1924 r., zaintonował ją sam Piłsudski i podniósł do miana hymnu legionowego. Marszałek mówił wówczas: Dziękuję panom za najdumniejszą pieśń, jaką kiedykolwiek Polska stworzyła . Użył liczby mnogiej, bo pewnie uważał ją za zbiorowy dorobek. I rozpoczął nowy rozdział w jej historii. Nie chcemy już od was uznania Jako oficjalny hymn Legionów utwór zaczyna mieć wielu ojców. Jej autorstwo przypisują sobie m.in. chorąży 1. Pułku Artylerii Legionów Kozar-Słobódzki oraz legionista z 6 batalionu I Brygady Tadeusz Biernacki. Według jednej z wersji pieśń bazowała na utworze Legiony to są Termopile , a jej autorem miał być lwowski poeta i śpiewak Ludwik Hnatowicz, który poległ w 1915 r. Najaktywniejszy okazał się Biernacki: w 1924 r. został przyjęty przez Piłsudskiego jako autor pieśni. On i jego świadkowie twierdzili, że pisał ją w 1917 r. w drodze z Modlina do obozu internowania w Szczypiornie i po wyjściu na wolność w 1918 r. Spór stał się w środowisku tak gorący, że Piłsudski polecił zbadać sprawę. Na pierwsze zebranie sądu polubownego Biernacki nie przyprowadza świadków, na drugie nie przychodzi. W 1926 r. wydaje natomiast własnym sumptem broszurę, w której opisuje dzieje pieśni i powtarza, że to on ją napisał. Sprawa ciągnie się latami, głównie na łamach prasy. W 1928 r. Bolesław Mieszkowski udowadnia w Polsce Jutrzejszej , że autorem jest Hałaciński. Ten w kolejnym numerze zamieszcza List otwarty do Związku Literatów w Warszawie , w którym prosi o zbadanie sprawy. Wtedy też po raz pierwszy publicznie przyznaje się do napisania tekstu. W 1937 r. Hałaciński składa w Wojskowym Biurze Historycznym w Warszawie dokumentację (60 stron maszynopisu) swego autorstwa, popartą oświadczeniami świadków, m.in. gen. Olszyny-Wilczyńskiego, płk. Glutha-Nowowiejskiego, płk. Broniowskiego i mjr. Zielana-Zielińskiego. Wyrok sądu przyznaje mu autorstwo trzech pierwszych zwrotek i refrenu, natomiast Biernackiemu sześciu dalszych zwrotek. Których? Pieśń ma już wtedy tyle wersji, że rozstrzygnięcie, jakie są tymi właściwymi, wydaje się niemożliwe. Wyrok zapadł w 1939 r.; od tego czasu obaj, Hałaciński i Biernacki, występują w śpiewnikach jako współautorzy. Na stos Ale w 1939 r. wszyscy żyją już czymś innym. W Europie szykuje się kolejna wojna. Jej ofiarami staną się także bohaterowie tej historii. Tadeuszowi Biernackiemu udaje się przeżyć. Służy w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Po wojnie zostaje pozbawiony przez władze komunistyczne obywatelstwa polskiego. Umiera w 1974 r. w Szwajcarii. Andrzej Tadeusz Hałaciński zostaje zmobilizowany w sierpniu 1939 r. Otrzymuje przydział na komendanta miasta Kowla. Przypina szablę do pasa i szybko żegna się z rodziną. Potem przychodzi od niego jeden list. Pisze, że jest w niewoli sowieckiej, ale za to z kolegami z Pierwszej Brygady. Zapewne chodziło mu o przyjaciela Jana Sadowskiego, z którym był pod Kostiuchnówką. Żona pali list na kilka dni przed wywózką do Kazachstanu 14 kwietnia 1940 r. Zofia Hałacińska nie przeżyła wojny. Zmarła w 1943 r. w kazachskim Kustanaju. Kiedy wiosną 1940 r. wraz z 6-letnim synem jechała w bydlęcym wagonie na Wschód, nie wiedziała, że od kilku dni jest wdową: jej męża wywieziono z Kozielska rankiem 9 kwietnia. Był wśród 212 oficerów, którzy zginęli w nocy z 9 na 10 kwietnia na uroczysku Kozie Góry, zwanym dziś lasem katyńskim. Wcześniej w tym kierunku wyjechał major Sadowski. Obu zidentyfikowano trzy lata później po legitymacjach Virtuti Militari. Dokumenty, pamiętniki i notatniki wydobyte z grobów katyńskich badała specjalna komisja, a później historycy. Z pamiętników odnalezionych w Katyniu wynika, że w niewoli Hałaciński dalej pisał i organizował wieczory poezji. 28 listopada podporucznik Dobiesław Jakubowicz zanotował informację o ciekawym wieczorze wspomnień ppłk. Hałacińskiego , a podporucznik Zbigniew Przystasz dopisze w swoich notatkach przy tym nazwisku: 10 dni . Prawdopodobnie oznacza to ukaranie bohatera wieczoru karcerem. Wiersze dedykuje kolegom i ofiarowuje jako prezenty. Kartki z nimi trzymają w kieszeniach mundurów, płaszczy. Odnaleziono je po ekshumacji w 1943 r. Przepisane ręcznie utwory trafią do Krakowa, gdzie pracownicy Państwowego Instytutu Medycyny Sądowej przepiszą je z kartek, przesiąkniętych zapachem rozkładających się ciał. To dowody zbrodni. Zespołem kieruje dr Jan Zygmunt Robel, który część protokołów wysłał do Londynu jeszcze za niemieckiej okupacji. W liście pułkownika Radwana-Pffeiffera (prezesa koła żołnierzy 5. Pułku Piechoty Legionów w Anglii) do Jana Ciałowicza z 1959 r. czytamy: W sprawie A. Hałacińskiego (...) nie wiemy, aby coś drukował. Interesował się bardzo życiem literackim. Pisał wiersze raczej dorywczo. Jest autorem pieśni My, Pierwsza Brygada , którą napisał w 1917 w Tyrolu, będąc w armii austriackiej. Z natury był usposobienia sentymentalnego, lirycznego. Charakter miał nieustępliwy, szczególnie w sprawach polskości, co można uznawać za nacjonalizm nieprzejednany. Przekonań lewicowo-postępowych. Zginął zamordowany przez bolszewików w Katyniu. Przebywając w Starobielsku, był kilkakrotnie karany przez władze obozowe za podtrzymywanie ducha wśród jeńców . Przez wiele lat po wojnie Pierwsza Brygada jest zakazana. Tak jak prawda o Katyniu. Młodszy syn Hałacińskiego (i mój ojciec) po wojnie wraca z Kazachstanu do Polski. Rodzina i brat ukrywają przed nim prawdę o śmierci ojca. Boją się. Kiedy osiąga pełnoletność, dostaje w prezencie Ilustrowany Kurier Polski z 18 kwietnia 1943 r., gadzinówkę drukowaną za zgodą władz niemieckich. Na pierwszej stronie informacja o grobach katyńskich i zdjęcie zmasakrowanej głowy gen. Smorawińskiego. Na drugiej stronie: zdjęcie legitymacji Virtuti Militari z rozmazanym profilem mężczyzny w mundurze. Obok informacja, że w Gniezdowie pod Smoleńskiem znaleziono zwłoki generałów Bohatyrewicza, Smorawińskiego i pułkownika Hałacińskiego. Przechowuje tę niemiecką gadzinówkę do dziś. na zdjęciu Pierwsza Brygada Legionów: Andrzej Tadeusz Hałaciński pierwszy z lewej w szeregu siedzących