Sprawa organizacji jarmarku świątecznego przy placu Wilsona zaczyna wzbudzać dyskusje. Nie inaczej jest na łamach naszej gazety. Prezentujemy w tej sprawie dwugłos. Oczekujemy również na głosy czytelników. Jestem ZA Jak zwykle coś innego i odbiegającego od codzienności budzi kontrowersje. Może lepiej nie robić nic, to nikt się nie przyczepi. Ja jednak opowiem o swoim doświadczeniu ostatniej soboty. Wracałem z Rodziną spacerem do domu. Właściwie prędzej poczuliśmy niż zobaczyliśmy. Idąc od Parku Żeromskiego do kina Wisła w powietrzu unosił się zapach pieczonej kaszanki i innych specjałów. Co mimo, że byliśmy po obiedzie wzbudziło oczywiste zainteresowanie konsumpcyjne. Już od samego przejścia dla pieszych widać było grono śmiejących się i rozradowanych osób, choć mimo słoneczka temperatura nie zachęcała do dłuższych postojów. Gwar i miła atmosfera szybko się nam udzieliła więc zamiast rzucić się marszem do domu postanowiliśmy skorzystać i rozejrzeć się w sytuacji. Mówiąc wprost, dało się odczuć bliskość nadchodzących świąt, ale nie w ten supermarketowy sposób, czyli gonitwy za prezentami, tylko bardziej ludzki, towarzyski, na luzie. Nie trzeba robić wielkich zakupów do koszyka, tylko pogadać o śmiesznych rękawiczkach czy czapkach z ekspedientką, obejrzeć mnóstwo mniej lub bardziej potrzebnych rzeczy, które jednak przyciągają różnorodnością. Zwłaszcza dzieciaki. Ludowe rękodzieło, pierogi, grzane wino, to wszystko jakby było na co dzień szybko by się znudziło. Jednak teraz w tym przedświątecznym okresie wydaje się oczywistym i potrzebnym elementem życia dzielnicy. Hitem dla nas okazało się stoisko z dziczyzną. Zapach podgrzewanego bigosu nęcił i przyciągał. Kiełbasa z dzika i jelenia szybko znalazła się więc w naszych sakwach. Pewnie znajdą się tacy, którzy nie jedzą mięsa, a zapach bigosu ich mierzi. Trudno, „sapores non disputatur” - nad gustami się nie dyskutuje. Przechodząc wzdłuż wystawionych budek, które nie są arcydziełami architektury, ale czy muszą? nie spotkaliśmy nikogo kto objawiałby negatywne emocje. Wręcz przeciwnie. Ludzie robili sobie zdjęcia w śmiesznych nakryciach głowy, przy ladach nie było może tłumów, jednak właściwie przy każdym stoisku był ktoś, kto interesował się asortymentem. Mniejsza jednak o zakupy, zbliżają się święta, spacerując w weekend czy pędząc do środków komunikacji w środku tygodnia taki jarmark przypomina nam właśnie o nich. To kolejna edycja tego typu Jarmarku i jasne, że są pewne niedociągnięcia organizacyjne - jak to na jarmarku. Każde większe miasto w Polsce i za granicą ma tego typu miejsca i większość mieszańców raczej czeka na otwarcie niż zamknięcie. Czy fakt, że zostało umiejscowione na szlaku komunikacyjnym może przeszkadzać? Zapytajcie dla przykładu pasażerów jednego z największych lotnisk Europy w Monachium. Tam tzw. „Weihnachtsmarkt” znajduje się po między dwoma terminalami, gdzie ludzie pędzą na samolot z bagażami, więc my też wytrzymamy. Wesołych Świąt. Grzegorz Waszkiewicz. Jestem PRZECIW Wobec Jarmarku Bożonarodzeniowego mam identyczną postawę jak wobec Targu Śniadaniowego. Jeśli stoiska handlowe czy gastronomiczne rodzą protesty mieszkańców to należy wyznaczyć inne miejsce niż pas drogi. Dla mnie jedyną różnicą w tej sprawie to kategoria drogi. Targ Śniadaniowy zajmuje drogę gminną zarządzaną przez Burmistrza Żoliborza a Jarmark Bożonarodzeniowy drogę zarządzaną przez ZDM. Jestem oburzony, bo Jarmark Bożonarodzeniowy nie tylko drażni okolicznych mieszkańców i przedsiębiorców, ale przeszkadza zrealizować projekt z budżetu obywatelskiego. Do końca roku powinien zostać wykonany przegłosowany przez mieszkańców dzielnicy skrót rowerowy między boczną jezdnią ul. Krasińskiego a zatoką przystankową przed kinem Wisła. W tym miejscu stanął jednak rząd niewyszukanej urody budek. Wykonanie przejazdu rowerowego zleciliśmy miejskiemu Zakładowi Remontów i Konserwacji Dróg. Niestety okazuje się jednak, komórka w Zarządzie Dróg Miejskich odpowiedzialna za wydawanie zgód na zajęcie pasa drogowego utrudnia realizację projekt z budżetu obywatelskiego. Miejsce dla targowisk nie jest w pasach drogowych. Sadzę, że odpowiednie miejsce, o ugruntowanej, wieloletniej tradycji jarmarków znajduje się obok Hali Marymonckiej u północnego wejścia do stacji metra Marymont. Grzegorz Hlebowicz zastępca burmistrza Żoliborza.