Na prawdę, wszystko albo nic, to zasada, która nigdy się nie sprawdza, bo złoty środek i rozsądny umiar są zdecydowanie lepsze zawsze i w każdej dziedzinie życia. Przed wojną II światową cukier “krzepił”, bo nie było słodzonych ponad miarę, gazowanych napojów i śmieciowej żywności. Teraz jego nadmiar szkodzi i zabija. Sól nie była aż takim wrogiem, aż do momentu, w którym niektórzy postanowili zrobić z niej zagrożenie zimowe nr 1. Co będzie, gdy rada miasta pójdzie dalej tym tropem? Być może już poszła, bowiem są miejsca, które wołają o sól, jak np. to, na załączonym zdjęciu. Niech ktoś z propagujących eliminację soli, spróbuje zjechać wózkiem z małym dzieckiem np. po tych schodach prowadzących na przystanki autobusowe na Potoku. Nie jest to, co prawda, w gestii dzielnicowego odśnieżania, ale stanowi dobry przykład braku zimowej wyobraźni. Takich zapomnianych miejsc jest więcej i niech argumentujący zdrowiem drzew i psich łap zamilkną w końcu, bo są takie miejsca, gdzie ani drzewa, ani psa nie uświadczysz, pług nie przejedzie, łopata się nie zmieści, za to zetkniesz się ze zrozpaczonym człowiekiem, dla którego przestrzeń ta będzie nie do pokonania, choćby było nie pod górę. Ja to rozumiem, coś trzeba robić na tych komisjach miejskich i dzielnicowych, by nie umrzeć z nudów. Pomysłu na pieprz chyba jednak nie będzie, bo ten atrybut jest w wielu swoich znaczeniach wartością ponadpartyjną i kompletnie nie da się włączyć w klimat przedwyborczy.