Tu w Warszawie szczególnie mocno odczuwamy, że władza nie nadąża za społeczeństwem. Jest jak za mała skorupa, która ogranicza wzrost. Warszawiacy są przecież najbardziej dynamicznymi ludźmi w Europie. Zawsze tacy byli. Postępowi, błyskotliwi, odważni; to się nie zmienia, mimo, że inne czasy i że wielu z nas nie mieszka w stolicy od zawsze. Taka to już magia tego miejsca. Jest coś, co powoduje, że Warszawiak łatwo nie zgina karku, że swoją zaradnością bije na głowę każdego innego, że pozbawiony jest kompleksów i nie boi się świata. Tak było przed wojną, tuż po wojnie i tak jest teraz. Dlatego właśnie tu, u nas, najbardziej widoczny staje się rozdźwięk między niemrawą, nieudolną i strachliwą władzą a zaradnymi i odważnymi Warszawiakami. Nie jest to cytat z Piotra Guziała, ani z żadnego innego lidera Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, pragnącej doprowadzić do odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz z funkcji Prezydenta Miasta Stołecznego Warszawy. Nie jest to także manifest żadnej z partii, które liczą na swoje korzyści, uzyskane w wyniku nadchodzącego referendum. Jest to cytat z... Hanny Gronkiewicz-Waltz, z jej niezrealizowanego programu wyborczego z 2006 r. Programu, którego nie zrealizowano właśnie nie dlatego, że był nierealny, czy zgoła był oszustwem. Właśnie to, co złości wielu sprośród społeczników organizujących akcję referendalną, to fakt, że program ten można było zrealizować i nikt nie przeszkadzał w jego realizacji, poza samą Hanną Gronkiewicz-Waltz i coraz liczniejszymi zastępami jej podwładnych. Wczytajmy się jeszcze raz w powyższy cytat. Czy zgadzamy się z tą pozytywną oceną Warszawiaków, zarówno tych co od pokoleń, jak i niedawnych nawet osiedleńców? A czy chcielibyśmy się rozpoznać w tym opisie za kilka lat? Jeśli tak, to musimy oceniać skutki naszych wyborów. Nawet jeśli dalej uważamy, że słusznie wybieraliśmy Hannę Gronkiewicz-Waltz, przecież zawsze odrzuca się wtedy kandydata gorszego. Ale czy to ma oznaczać, że musimy być skazani na złego, bo swojego? Referendum to szansa nie tylko dla politycznej opozycji wobec Platformy Obywatelskiej i nie oto tu chodzi, dla polityków może byłoby nawet korzystniej grillować jeszcze przez rok coraz bardziej nieudolną i rozhisteryzowaną Panią Prezydent, aby skuteczniej wygrać wybory. To szansa dla nas, by do prezydenckich wyborów stanęli rzeczywiście najlepsi kandydaci. I by ci kandydaci pamiętali, że mają szanować swoich wyborców, a nie zapominać, nie umieć, czy nie mieć czasu na realizowanie wyborczych obietnic. A że za kilka lat może trzeba będzie znowu rozliczać kolejnego prezydenta? To nie klęska, tylko kolej rzeczy. Nic nie jest dane na zawsze. Dobra władza zależy również od zapobiegliwości swoich wyborców. Okażmy tę troskę, idąc na referendum 13 października 2013 r.