Reklama

Jeszcze Polska w koronie a z ziemi włoskiej nie przejdą

07/05/2020 12:59

Mamy obecnie czasoprzestrzeń niekontrolowaną, niepewną, zagadkową, budzącą niepokój. Co będzie za tydzień, czy przeżyjemy zarazę i czy kiedyś wróci ta opiewana w nieskończoność normalność – na te pytania nikt nam nie odpowie. A najbiedniejszy jest rząd, któremu zadaje się te pytania i żąda się wręcz konkretnych terminów odmrażania Polski. Narodzie, zrozum, tych terminów nie da się przewidzieć!

Ale, jeżeli normalność przywraca nam optymalny poziom serotoniny, śledźmy polityczne perypetie naszych liderów, tych u władzy i tych o władzy marzących. Tu jest, jak było, a jak jest inaczej, to też w kontrolowanej normie. Możemy być pewni, że te stabilizatory polskiej normalności nigdy nas nie zawiodą.

Debata prezydencka bardzo mi się podobała, bo i różnorodność była i kreatywność kandydatów i minimalna ingerencja prowadzącego debatę, co obecnie jest w dobrej cenie, zważywszy na fakt, że dziennikarze bywają teraz lepiej poinformowani o tym, co polityk myśli, niż on sam.

Wśród kandydatów nieistotnych, tzn. tych, którym sondaże nie dają żadnych szans, niewątpliwie zagościły w debacie prezydenckiej same gwiazdy. Pan Paweł Tanajno, znany bywalec debat prezydenckich, reprezentant polskich przedsiębiorców, próbował pozbawić ekipę rządzącą samozadowolenia z uchwalonych tarcz kryzysowych i całokształtu zarządzania państwem oraz powiadomił Naród o strajku przedsiębiorców, który miał się odbyć następnego dnia i miał być najważniejszym wydarzeniem najbliższej przyszłości.

Dwaj następni kandydaci na Prezydenta RP: Pan Mirosław Piotrowski i Pan Stanisław Żółtek byli faktycznym zaskoczeniem tej debaty. Pan Piotrowski posiadający zdecydowanie urodę prezydencką i wyglądający, jakby miał potencjał, niestety poza rozczarowaniem prezydenturą Andrzeja Dudy, więcej konkretnego potencjału nie ujawnił.

Pan Stanisław Żółtek mówił co prawda jak młody Korwin, właściwie to jak Korwin ponadczasowy, ale bez niewątpliwej korwinowskiej charyzmy i inteligencji, rzeczy te brzmiały w większości jak czysta anarchia, choć postulat o całkowitym braku określania wieku emerytalnego warto by rozważyć.

Jedno jest pewne – gdy w debacie politycznej zabraknie takich osób, jak dwaj powyżsi panowie, wówczas możemy mówić, że z demokracją mamy jakiś problem. W obecnej chwili nasza demokracja ma się nad wyraz dobrze, by nie rzec, że wręcz zakwita jak wiosna za naszymi oknami.

Prezydent Andrzej Duda nie sprawił zawodu – świetnie przygotowany, nie dał się sprowokować i niewątpliwie miał dorobek, którym mógł się pochwalić, choć zupełnie zbyteczna była jego wycieczka w stronę tygrysa (czytaj Pana Władysława Kosiniaka Kamysza, którego żona pomyliła alkowę z kampanią prezydencką męża i zafundowała mu śliczny przydomek, chyba już na stałe).

Pan Władysław Kosiniak Kamysz, po przejęciu ludzi Kukiza, ma rzeczywiście lepsze notowania, choć mimo wachlowania projektami ustaw, już przygotowanych na przyszłą prezydenturę, zdecydowanie nie przekonywał cytując słowa Prezydenta Dudy z poprzedniej jego kampanii wyborczej. Zdecydowanie byłyby tu lepsze własne słowa kandydata.

Pan Marek Jakubiak, naprawdę dobry kandydat na prezydenta, całkiem niedoceniany przez wyborców, miał świetne, budzące zaufanie wystąpienia, choć kolokwializmy, których używał, nie przystawały do języka debaty prezydenckiej

Pan Krzysztof Bosak, kandydat merytoryczny, świetnie przygotowany, nie wahał się, podobnie jak Pan Jakubiak, mówić dobrze o obecnie sprawujących władzę, co mówi wiele o jego obiektywizmie pozbawionym politycznej nienawiści, niestety obecnej w dużej dawce w naszym politycznym życiu.

Pan Szymon Hołownia, poza zapewnieniami, że wygra z Andrzejem Dudą w drugiej turze, nie powiedział nic, co pozytywnie odróżniłoby go od innych kandydatów. Na pewno odróżnił go szloch medialny nad egzemplarzem konstytucji, co wyborcy zapamiętają na zawsze. Jest to dla mnie zagadka, że człowiek mediów tak nieprzemyślanie kreuje swój wizerunek w kampanii wyborczej. Może jednak przydałaby mu się rada fachowca.

Pan Robert Biedroń też nie zawiódł. Wszyscy znamy jego przekonania, z którymi nie zgadza się zdecydowana większość, ale nie można nie zauważyć odwagi, szczerości i bezkompromisowości tego kandydata. Miał bardzo dobrą wypowiedź końcową, w której mówił, że w polityce jest dla zmiany, a nie po to, żeby trwać.

Jest osoba, którą chciałabym pominąć w tej wyliczance, ale nie uchodzi.

Małgorzata Kidawa-Błońska nie zawiodła, podobnie jak Andrzej Duda. Obydwoje udowodnili, że zasługują na noty obecnych sondaży.

Trudno powiedzieć, czy to Pani Małgorzata Kidawa-Błońska odpowiada za to, że Platforma Obywatelska przestała istnieć podczas tej kampanii wyborczej, czy to Platforma odpowiada za złe notowania swojego kandydata na Prezydenta RP. Mam jednak wrażenie, że obydwoje się sobie przysłużyli. Prócz marzenia o Trójkącie Weimarskim, kandydatka chyba nie zbłaźniła się już niczym więcej, bo już bardziej chyba w tej kampanii nie mogła. Ale w politycznym zagajniku nic nie ginie. Część głosów wyborców PO trafi do szlochającego nad konstytucją kandydata niezależnego, co zapewni PO jakąś sprawiedliwość dziejową.

Natomiast nam, żywię głęboką nadzieję, nic nie ubędzie.

 

Joanna Kania-Karmalska

 

 

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo iZoliborz.pl




Reklama
Wróć do