Wszyscy kochamy różnokolorowe, spadające liście, urodę tej pory roku. Są one wszakże utrapieniem niemałym dla służb porządkowych, które muszą je uprzątać i najwyraźniej owe służby postanowiły nie cierpieć w samotności i podzielić się swym utrapieniem z resztą koneserów uroków jesieni. Na żoliborskich podwórkach zalegają nieuprzątnięte sterty liści, a te uprzątnięte, wątpliwego autoramentu sprzątacze, potrafią podrzucić na zielony teren parafii Matki Bożej Królowej Polski. Nie wiem, co czyni z niektórych takich złośliwców. i dlaczego nawet jesienne liście mogą stać się u nas kataklizmem nie do opanowania? Nie ulega wątpliwości, że gospodarka wszelakimi śmieciami to u nas problem, ale bagatelizowanie tego faktu przez urzędników odpowiedzialnych za ten stan rzeczy na pewno zemści się w każdą następną jesień. Jak to mówią w moim zawodzie, gdzie liść się ściele gęsto, tam licho puka często.