Referendum Dzięki referendum mieliśmy okazję widzieć (w mediach) panią prezydent miasta stołecznego. Niestety krótkie to były chwile. Ani wcześniej ani później nie mieliśmy tyle okazji do podziwiania Hanny Gronkiewicz - Waltz. Po referendum pozostało tylko wspomnienie braku afiszów informujących o głosowaniu oraz innych utrudnień, którymi władza broniła się przed demokratycznym egzaminem. Członkom Obwodowych Komisji Referendalnych surowo zakazano gromadzenia i dzielenia się informacjami o frekwencji, twierdząc, że będzie to złamanie „ciszy wyborczej”. Wydaje się, że takim złamaniem byłoby opublikowanie np. w mediach informacji o frekwencji, natomiast samo gromadzenie danych, żadnej ciszy nie zakłócało. Działanie władzy było irracjonalne. Rozumując w taki sposób, należało również zakazać pracy ankieterom, którzy pracowali w miejscach, gdzie zorganizowano referendum. Warszawska administracja samorządowa, konsekwentnie utrudniała dystrybucję obwieszczeń referendalnych. Czy było warto organizować referendum? Tak, było warto. Zyski przewyższają koszty. Straszono kosztami, mówiono, że będzie kosztować tyle, ile budowa kilku przedszkoli. Referendum kosztowało… nic, a raczej prawie nic. Nic nie kosztowały obwieszczenia, których nie rozwieszono, nic nie kosztowało wynajęcie sal w komunalnych placówkach oświatowych. Jedynym kosztem było 130 złotych, które trafiły do każdego z pracowników OKR. Naprawdę, koszt w tej kwestii nie był uczciwym argumentem. Zyski Pod wpływem kampanii, dokonano szeregu istotnych zmian personalnych. Dla mnie najważniejszą jest chyba zmiana dyr. Zarządu Transpotu Miejskiego. Wprowadzono bilet warszawiaka i obniżono opłatę śmieciową. Do referendum, warszawska administracja samorządowa, traktowała tych, którym mają służyć, w niewłaściwy sposób. „Mamy bezwzględną większość w Radzie Warszawy! Możemy co roku podwyższać opłaty za bilety autobusowe. Nie musimy się tłumaczyć, ani zabiegać o poparcie. Mamy zdyscyplinowaną większość, i co nam zrobicie bezradna opozycjo ?” Takie podejście po referendum już nie jest, przynajmniej tak jawnie, manifestowane! Kryzys nie tylko ekonomiczny Malejące wpływy do budżetu Warszawy mają wiele przyczyn. Najpoważniejsze to: brak popytu na towar sprzedawany przez miasto, czyli nieruchomości, oraz spadki wpływów z naszych dochodów. W Warszawie największym zakładem pracy jest urząd miasta. Zamrożenie pensji w urzędach centralnych oraz schłodzenie pensji w stołecznym samorządzie ma również negatywny wpływ na budżet miasta. Nie tylko zarabiamy z roku na rok coraz mniej, ale i jest nas coraz mniej! Pomimo realizacji wielu budów na Żoliborzu deweloperskim vel Żoliborzu południowym, liczba Żoliborzan maleje! Spada liczba mieszkańców w trzech z czterech okręgów wyborczych. Wzrost liczby mieszkańców w okręgu, na który składa się: Zatrasie, Rudawka, Powązki i Żoliborz Deweloperski, jest mniejszy niż można było się spodziewać po tak dużej liczbie oddanych do użytku mieszkań, Przez trzy lata najbardziej spadła liczba Żoliborzan w starej części dzielnicy. Na Żoliborzu oficerskim (czyli w okręgu czwartym), jest nas mniej o prawie pół tysiąca osób. Na Sadach spadła liczna mieszkańców o 382 osoby. Wzrost liczby mieszkańców związany z budową nowych osiedli na południu dzielnicy jest tak skromny, ledwie o 782 osoby, że nawet nie równoważy naszego ujemnego bilansu demograficznego. To był zły rok. Jaki będzie 2014? Czy po siedmiu chudych latach nastanę tłuste…? Jestem pewien że lata obfitości dopiero przed nami! Tego własnie Państwu życzę. By ciepło Bożego Narodzenia zostało w Was jak najdłużej i dodawało Wam sił w całym 2014 roku. Szczęśliwego Nowego 2014 roku!