Ale sąsiad powiedział, że tu rano jednak kosili i zostawili tak właśnie. Myślałem, że na drugi dzień przyjdą, ale nie przyszli. Może się jeszcze doczekam, bo mój pies to się załatwia tylko tam, gdzie trawa wysoka i potem tych ekskrementów nie da się wyjąć z zarośli, a przecież trzeba porządnym być i po psie posprzątać. Już mi się nie chce dochodzić, jaki był zamysł. Czy może architekci przestrzeni miejskiej tak zadecydowali, czy może część trawnika jest gminna a część spółdzielcza i z tej drugiej strony to prezes powinien wykosić? A może kleszcze od wiatru trzeba osłonić? Jak to mówią w moim zawodzie - czego nie można zmienić, to trzeba polubić. Grabarz