W Białymstoku zmarła mama ks. Jerzego Popiełuszki. Marianna Popiełuszko od 10 listopada przebywała w Szpitalu Miejskim. Mieszkała we wsi Okopy koło Suchowoli (Podlaskie), miała pięcioro dzieci. Mieszkała z rodziną jednego z synów, stale opiekowali się nią też działacze podlaskiej Solidarności. Kiedy czytam błogosławieństwa, to przy każdym wyobrażam sobie jakąś osobę, o której mówi Jezus . „Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię” jest z całą pewnością o pani Mariannie. O swoim synu nie mówiła to mój Jurek, mój syn , a nazywała go księdzem Jerzym . Przed beatyfikacją swojego syna powiedziała dziennikarzom, że, aby wychować świętego, należy kochać Boga i ludzi, kochać sercem i czynami . Podkreślała, że zawsze trzeba się cieszyć. W wywiadzie dla watykańskiej gazety L Osservatore Romano ,w marcu 2013 roku Marianna Popiełuszko opowiedziała o swoim ostatnim spotkaniu z synem. - Było to we wrześniu 1984 r. Przyjechał do domu bez zapowiedzi. Nie mówił o sobie, ale wiedziałam, że go śledzono: nawet z okien naszego domu widać było auta z agentami. Ale on był odważny, pomimo że fizycznie słaby - powiedziała. Następnie dodała: zostawił mi do zacerowania swoją sutannę, mówiąc: „zabiorę ją następnym razem. Jeżeli nie, to będziesz miała po mnie pamiątkę”. A żegnając nas, powiedział: „pamiętajcie, jeśli umrę, nie opłakujcie mnie . - Skamieniałam, bo nigdy nie mówił w taki sposób - wyznała. Pewnie teraz mają dużo czasu. Bo nie mam, żadnych wątpliwości, że są już razem. Mama i jej ksiądz Jerzy. Pewnie by się obruszyła, bo on nie był jej. Był zaślubiony z Kościołem - oblubienicą Boga. A ona była prostą kobietą, która całe życie Bogu mówiła „ fiat”. I teraz są razem - na obraz Syna i Matki. Grzegorz Wysocki