W imieniu części mieszkańców Żoliborza zgłosiłam interpelację dotyczącą przeniesienia Targu śniadaniowego w okolice Centrum Olimpijskiego. Skłoniły mnie do tego nie tylko skargi Żoliborzan, ale także przekonanie, że piękne tereny nad Wisłą są słabo zagospodarowane i jako mieszkańcy mamy mały kontakt z rzeką(zawsze zazdrościłam Paryżowi bliskiego kontaktu z Sekwaną). Na dodatek, nazwa Żoliborz, pochodzi od francuskiego „joli bord” (piękny brzeg), co nas też do czegoś zobowiązuje. Zadzwonił do mnie do domu redaktor Gazety Wyborczej Jarosław Ossowski, który zapytał o tę interpelację. W miłej i niezobowiązującej rozmowie powiedziałam przy okazji o przedwojennych założeniach dotyczących pięknej alei Wojska Polskiego, która miała być miejscem wyjątkowo reprezentacyjnym. Interesują mnie te problemy, gdyż jestem z wykształcenia także historykiem i współautorką kilkunastu książek o Żoliborzu. Moja pozbawiona politycznych intencji wypowiedź stała się źródłem wielu insynuacji i rzekomo wszystkim pisowcom, miłośnikom pomników i martyrologii przeszkadza wszystko, co uosabia radość życia i nowoczesność (patrz tytuł w Gazecie Wyborczej – „PiS nie trawi śniadań”) Kolejna insynuacja – lokalna gazeta, w domyśle pisowska, także prowadzi jakąś wrogą krucjatę. Na dodatek znalazła się sugestia skierowana już wprost do mnie, że rzekomo ubolewam z powodu piesków w alei Wojska Polskiego. Na zakończenie chcę powiedzieć, że ograne chwyty Gazety Wyborczej, szczucie i judzenie nie przyniosły zamierzonych skutków na poziomie ogólnopolskim, więc chyba warto ich zaprzestać. Izabella Anna Zaremba