Reklama

NUDNO, ŚMIESZNIE, AROGANCKO I BOJAŹLIWIE

25/09/2013 20:08

Ostatnie lata stołecznej oświaty przyniosły wiele negatywnych zjawisk. Ekipa Hanny Gronkiewicz-Waltz uznała, że oświata jest jednym z tych obszarów, w których należy dokonywać radykalnych. oszczędności.

 

Ostatnie lata w zakresie funkcjonowania stołecznej oświaty przyniosły wiele negatywnych zjawisk. Niestety, ekipa Hanny Gronkiewicz-Waltz uznała, że oświata jest jednym z tych obszarów, w których należy dokonywać radykalnych oszczędności. Szkoda, że tak się stało i że tych oszczędności nie dokonywano gdzie indziej np. w wydatkach na nieudolną promocję miasta, w umowach z podmiotami zewnętrznymi na audyty i opracowania, czy wreszcie w wydatkach na rozrośniętą do monstrualnych rozmiarów miejską administrację.

Diametralna zmiana sytuacji w oświacie jest jednym z czterech głównych postulatów referendalnych. W ostatnich miesiącach mieliśmy wiele faktów, które potwierdzają słuszność tych postulatów. Likwidacja stołówek (szkoły podstawowe i gimnazja). Według opinii rodziców odbiło się to negatywnie, na jakości oferowanych posiłków; redukcje zatrudnienia, zarówno w odniesieniu do kadry pedagogicznej, jak i  personelu administracyjnego i pomocniczego, co spowodowało gorszy nadzór nad dziećmi i młodzieżą; zmniejszenie dodatków motywacyjnych dla nauczycieli na podstawie uchwały rady Warszawy w tej sprawie, co działa demotywująco na nauczycieli; łączenie klas w szkołach, co się odbija w sposób oczywisty negatywnie na procesie edukacyjnym; znaczące obniżenie nakładów inwestycyjnych w oświacie - zmniejszenie kwot na remonty, na doraźne konserwacje. Środki przekazywane dzielnicom na oświatę są rok rocznie niewystarczające. To efekt błędnej polityki, błędu systemowego, a mianowicie braku spójności pomiędzy wytycznymi z Biura Edukacji a wyliczeniami skarbnika miasta. Środki przekazywane przez miasto na realizację zadań edukacyjnych są od kilku lat niewystarczające. Możliwość zwiększania budżetu oświaty z innych środków pozostających w dyspozycji dzielnicy jest coraz bardziej ograniczona. Wynika to: ze stopniowego zmniejszania wielkości środków przekazywanych dzielnicy na inne zadania, zwiększania liczby zadań poza edukacyjnych oraz ze zmniejszających się możliwości realizacji dochodów ponadplanowych. W 2009r. dzielnice przeznaczały na oświatę dodatkowo, z innych środków pozostających
w jej dyspozycji, ok. 2 do 4%, natomiast w roku 2013 r., środki te osiągną od 8 do 12% ogólnego planu wydatków oświatowych

Kolejnym problemem jest niezwykle kontrowersyjny system naboru do publicznych przedszkoli preferujący rodziny niepełne, samotne matki. Co daje pole do nadużyć. Już na początku września dzieci rzekomo samotnych matek zaczynają odbierać z przedszkola ojcowie. Problem wielokrotnie opisywany przez prasę.

No i ostania sprawa, która bulwersuje rodziców - to zajęcia dodatkowe w przedszkolach. Do tej pory za zajęcia dodatkowe takie jak rytmika, zajęcia plastyczne czy nauka języka angielskiego płacili w przedszkolach rodzice. Przed wakacjami znowelizowano prawo tak, aby zakomunikować wszystkim, że przedszkola będą tańsze, ponieważ za takie zajęcia będzie płacić samorząd. Oczywiście za zapowiedziami rządu nie poszły wystarczające środki, a te, które poszły nikt nie wie jak rozdysponować. Ustawa jest fatalna i cała Polska ma z tym duży problem, ale jakoś sobie radzi. W Warszawie nikt do dzisiaj nie ma koncepcji jak to zorganizować. Rodzice nie mogą płacić, a gmina po pierwsze ma niewystarczające środki i brakuje jej kadry zatrudnionej w przedszkolach, aby zorganizować te zajęcia we własnym zakresie. Rodzice od początku roku pytają jak to będzie, ale nikt nie jest w stanie im odpowiedzieć na najprostsze pytania.

Dlatego z dużą nadzieją szedłem na nadzwyczajną sesję poświęconą żoliborskiej oświacie. Dość opasły porządek obrad dawał nadzieje na jakieś konstruktywne konkluzje.

Sam początek był bardzo obiecujący. Głosami radnych Projektu Żoliborz, PiS i kilku głosów z Platformy przegłosowano uchwałę, o zmianie  obwodów niektórych publicznych gimnazjów. Tylko przypomnę, że zgodnie z uchwała, którą radni Platformy Obywatelskiej przeforsowali przed wakacjami dzieciaki z Zatrasia (kwartału ulic Krasińskiego, Broniewskiego, Pszasnyskiej i Elbląskiej) mieli od nowego roku szkolnego chodzić do gimnazjum na Cytadeli zamiast do gimnazjum przy Elbląskiej mieszczące się bardzo często kilkadziesiąt metrów od ich domów.   Dzięki przyjętej uchwale będzie trochę normalniej.

Potem już było tylko nudno, śmiesznie, arogancko i bojaźliwie.

Nudne były informacje, jakie przygotował zarząd dzielnicy i trudno mieć do burmistrza pretensję, że starał się zniechęcić zarówno radnych jak i zgromadzonych gości do wnikliwych analiz stanu żoliborskiej oświaty. Dziwię się natomiast wnioskodawcom, że nie byli w stanie wycisnąć z burmistrza tego, co udaje się ich kolegom w innych dzielnicach Warszawy. Sprawa zajęć dodatkowych w przedszkolach jest tak ważna i niesie za sobą taki pokład niedbalstwa poczynając od MEN, kończąc na burmistrzu, że naprawdę czasami zastanawiam się w takich sytuacjach, po co nam taka opozycja, która w ewidentnej sprawie nie jest w stanie narobić zwykłego rabanu.
Śmiesznie było w kilku kwestiach, ale pytanie w dzielnicy o wysokość subwencji oświatowej jest pytaniem kabaretowym, bo jej po prostu nie ma. Natomiast dyskusja o algorytmie przyznawania środków oświatowych dla dzielnic byłaby nie tylko ciekawa, ale smutna dla burmistrza i jego zaplecza politycznego.
Arogancko było zarówno w odniesieniu do sposobu prowadzenia sesji ( pan przewodniczący Wertenstein-Żuławki uważa, że ma prawo nie udzielać głosu lub go odbierać w momencie, kiedy ktoś tak po prostu go zdenerwuje) jak i w niektórych wypowiedziach burmistrza, który sarkastyczne uwagi, co do absurdów znajdujących się w porządku obrad, mógłby oszczędzić nawet słabo ogarniających materię sprawy radnych.

Bojaźliwie było w ławach opozycji, która sprawiała wrażenie, że nie wierzy w swoje możliwości. Mieli na kartkach nawet dobre pytania. Dlaczego ich nie zadawali? Nie wiem. Mnie osobiście zabrakło pytania, które na tej sesji powinno paść. Mam na myśli niejasne i wręcz bulwersujące pogłoski o nieformalnych powiązaniach w żoliborskiej oświacie. Nawet, jeśli są nieprawdziwe to należy mieć odwagę spytać o nie.

Jednak sesja udała się z innego powodu, którego nie można zlekceważyć. Byli na niej wszyscy dyrektorzy placówek oraz osoby, które kojarzą się z dobrymi czasami w żoliborskiej oświacie. Widziałem i miałem zaszczyt zamienić kilka słów z dwiema damami żoliborskiej oświaty: pani Jadwigą Godlewską wieloletnia przewodniczącą komisji oświaty w naszej dzielnicy oraz panią Hanną Konwińską wieloletnią dyrektor szkoły podstawowej nr 92 na Przasnyskiej. Był obecny również na sesji wieloletni naczelnik wydziału oświaty pan Zbigniew Rogowski.

Jeśli już mowa o naczelnikach i obecnych liderach żoliborskiej oświaty to nie trudno się zorientować, że decyzje oświatowe podejmuje dzisiaj jednoosobowo burmistrz Krzysztof Bugla biorąc pod uwagę opinię nieźle zorientowanej w tematyce radnej Moniki Kurowskiej. Obecny naczelnik wydziału oświaty Artur Nawrot może, co najwyżej na sesji być operatorem przycisku zmieniającego slajdy. Po stronie opozycji światełkiem w tunelu jest niezastąpiony Grzegorz Hlebowicz i szef klubu PIS Adam Buława, który sesję przygotował.

Grzegorz Wysocki

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo iZoliborz.pl




Reklama
Wróć do