P. W Przychodni Rejonowej przy ul. Felińskiego 8 na starym Żoliborzu przyjmował Pan z pełnym poświęceniem dużą ilość pacjentów, którzy chcieli leczyć się wyłącznie u Pana. Jak zdobywa się taką sympatię, zaufanie i popularność? O. Nie chcę, aby zabrzmiało to patetycznie, ale ja naprawdę kocham swój zawód. Jako lekarz internista zawsze pragnąłem dać z siebie to, co we mnie dobre i profesjonalne. Pracując 24 lata w żoliborskiej przychodni przywiązałem się z wzajemnością do dziesiątek pacjentów. Teraz, kiedy przeszedłem na emeryturę, nadal mam kontakt z zawodem, często też jeżdżę do moich dawnych pacjentów wzywany na wizyty domowe. P. Pracując tyle lat w tej części dzielnicy poznał Pan zapewne dobrze środowisko starego Żoliborza…. O. O tak. Jako lekarz miałem kontakt z wieloma środowiskami, mówiąc trochę literacko, leczyli się u mnie i książę i żebrak. Te kontakty z ludźmi także mnie budowały jako człowieka i specjalistę P. Oczywiście etyka zawodowa (wiem to z własnego doświadczenia terapeutycznego) nie pozwala Panu mówić zbyt wiele o pacjentach, ale wiadomo, że był Pan domowym lekarzem państwa Jadwigi i Rajmunda Kaczyńskich, rodziców premiera i prezydenta Polski. O. Rzeczywiście miałem ten zaszczyt i przyjemność poznania państwa Kaczyńskich jeszcze w czasach, kiedy mieszkali w pobliżu naszej przychodni, przy ul. Lisa Kuli. Byli uroczymi ludźmi, bezpośrednimi w kontakcie, z dużym poczuciem humoru. Osobiście z wielką przykrością obserwowałem permanentną nagonkę na tę rodzinę. P. Użyła pan kiedyś takiego ładnego sformułowania, że w pracy lekarza ważne jest nie tylko leczenie ciała, ale spotkanie z duszą drugiego człowieka. O. Rzeczywiście tak uważam. Bardzo dobrym lekarzem był mój ojciec, Norbert Biały, ginekolog położnik. Nawiasem dodam, że walczył w Powstaniu Warszawskim i został odznaczony Krzyżem Walecznych, a dziadek był farmaceutą. Jestem więc trzecim pokoleniem związanym z medycyną i uważam, że tradycja zobowiązuje. P. A Pana matka? O. Moja mama miała kresowe korzenia, pochodziła z Litwy. P. Wracając do Żoliborza. Przez te wszystkie lata pracy na starym Żoliborzu spotykał Pan wielu mieszkających tu twórców. Czy było to dla Pana inspiracją do własnej twórczości? O. Zapewne tak. Na początku zacząłem zbierać anegdoty związane z pracą (oczywiście nie naruszająca ani prywatności, ani anonimowości moich pacjentów), a także wiersze. Pisanie wierszy staje się moją coraz większą pasją i potrzebą. P. Wiem z własnego, zawodowego doświadczenia, że sztuka jest nie tylko odskocznią, ale także potężnym źródłem zasilania w pracy z ludźmi… O. Trudno byłoby mi żyć bez muzyki, choć sam niestety nie tworzę, bardzo kocham muzykę klasyczną. P. Uprawia Pan jakiś sport ? O. Kiedyś trenowałem pływanie w AZS i miałem nawet niezłe wyniki. P. Wielu lekarzy pracujących w Przychodni przy ul. Felińskiego 8 zapisało się dobrze w mojej pamięci jako pacjentki. Szczególnie serdecznie wspominam dr Zofię Gmaj i dr Krystynę Przychodzką, którym tą drogą, podobnie jak Panu składam serdeczne podziękowanie. O. W tej przychodni, na przestrzeni lat pracowało wielu dobrych lekarzy. Osobiście chciałbym szczególnie podziękować dr Barbarze Buczowskiej, która z zaangażowaniem wprowadziła mnie w pracę przychodni, w której przepracowałem aż tyle lat. P. Życzę dalszych sukcesów zawodowych i pisarskich. Dziękuję za rozmowę.