Debata o gwałtach na randkach i gwałtach małżeńskich została w Polsce zakończona dawno temu. Tak dawno, że już zapomniano, że była. Określenia te zaaprobowano, a czyny potępiono, w każdym razie w dyskursie publicznym już są niedopuszczalne wszelkie przejawy zrozumienia dla takich zdarzeń. A JKM otoczony wyłącznie przez wąską grupkę wielbicieli nie zwrócił na to uwagi albo guzik go to obchodziło. I teraz nagle wpuszczony w srebrny ekran kampanii szokuje widza. Niewiarygodne, potrzebny psychiatra... A liczba zwolenników wzrasta. Bo niemal każdy zgadza się przynajmniej z jakąś jedną kontrowersyjną tezą Człowieka z Muchą albo takich od niej dostaje torsji, że udostępnia, udostępnia, udostępnia... Czy rzeczywiście tak ma wyglądać triumf e-społeczeństwa?