Ale jestem zdecydowanie przeciwko zawłaszczaniu sobie przez obecnie rządzącą ekipę wprowadzenia mody na rowery , bo to czysta nieprawda. Sukces veturillo miał miejsce dlatego, że warszawiacy rowery lubili, i rowerzystów, na własnych rowerach z roku na rok było w Warszawie coraz więcej. Coraz więcej było też pomysłów na ścieżki i trasy rowerowe. Veturillo było jedynie odpowiedzią na zapotrzebowanie i wykorzystaniem istniejącego już w społeczności warszawskiej potencjału, a nie wprowadzeniem mody na rower, bo ona już od lat istniała. Teraz miasto proponuje rowerowe warsztaty - by dyskutować i konfrontować własne pomysły na komunikację rowerową w stolicy oraz rozmawiać o formach propagowania jazdy na rowerze. Taka polityka doprowadzi w końcu do sytuacji, w której rower stanie się wygodnym tematem zastępczym, o ile to już się nie stało. A mój ulubieniec, główny macher od rowerów, pełnomocnik prezydenta do spraw komunikacji rowerowej będzie pierwszoplanową gwiazdą coraz bardziej wydłużających się sezonów rowerowych. Ale wybory samorządowe już za pasem. Jak to mówią w moim zawodzie - baba z wozu, koniom lżej... Grabarz