Reklama

Wspomnienie o Marii Ginter

23/02/2015 15:01

„Kobieta, która wcielała najlepsze cechy naszego ziemiaństwa i polskiej inteligencji” Wojciech Młynarski

 

Ta niepospolita kobieta, której życie powinno być kanwą pasjonującego filmu, mieszkała na Żoliborzu wiele lat. Ekskluzywna panienka z ziemiańskie rodziny, obdarzona urodą i licznymi talentami stała się w części II wojny światowej uczestniczką ruchu oporu, więźniarką Pawiaka, żołnierzem Armii Krajowej w Powstaniu Warszawskim, a bezpośrednio po zakończeniu wojny, utracie majątku i męża – furmanem, a potem szoferem dostawczej ciężarówki.

Mając za życiowe credo zdanie Epikura, że „I krakanie kruka będzie Twoim szczęściem, jeśli tego chcesz”, z niebywałą siłą przezwyciężała trudności w Polsce powojennej, mając w życiorysie znienawidzone przez komunę b.z. (była ziemianka) i A.K. Na szczęście od dziecka mówiła biegle po francusku i angielsku, dobrze malowała i umiała pisać. Dodatkowo była znakomitą i wszechstronną sportsmenką. W jednej z książek wspomnieniowych pt. „Z wiatrem pod wiatr” pisała tak: „Sport, jak zawsze, pozostawał moją wielką pasją życiową. W najcięższych nawet okresach życia nie potrafiłam z niego zrezygnować. Próbowałam sił we wszystkich dyscyplinach.”

Wyposażona w te wszystkie talenty i umiejętności, niesłychaną odwagę życiową i chart ducha Maria wyjechała na Zachód, najpierw do Wielkiej Brytanii, Francji, potem do Stanów Zjednoczonych, gdzie spędziła z sukcesem wiele lat.

Kiedy wróciła do Polski postanowiła zamieszkać na Żoliborzu, który dobrze znała od młodości, gdyż wuj znany przedwojenny architekt Kazimierz Tołłoczko w dużej części tę dzielnicę projektował.

Zamieszkała przy ulicy Tucholskiej w obszernej wilii z dużym ogrodem, która stała się do końca życia jej ulubionym miejscem na ziemi.

Maria po powrocie do Polski malowała, pisała książki wspomnieniowe („Galopem na przełaj”, „Z wiatrem pod wiatr”, „Galopem pod wiatr”, „Pół wieku wspomnień”, „Po rosie, po grudzie”, „Moja poezja”), nadal uprawiała sporty i prowadziła ożywione życie towarzyskie.

Miałam przyjemność poznać Marię w sytuacji towarzyskiej, na pewnym wernisażu wiele lat temu. Była niezwykle elegancką, starszą panią, bardzo naturalną i bezpośrednią w sposobie bycia, trudno było uwierzyć, że ta wytworna, pastelowa dama, potrafiła być kierowcą ciężarówki, przeskakiwać na koniu furę pełną siana, jeździć z Warszawy do Gdańska na dachu pociągu, żeby nie tłoczyć się w dusznym wagonie. Zaczęłam bywać w jej domu, towarzyszyć jej w spotkaniach autorskich, a także w niezapomnianym wieczorze wigilijnym w Muzeum Powstania Warszawskiego. Maria była także uczestniczką naszych żoliborskich promocji książek i współautorką.

Nie tylko nas na Żoliborzu intrygowała powieściowa postać Marii Ginter (niech się przy niej schowa baronowa Blixen z „Pożegnania z Afryką”), interesowały się nią bardzo media ogólnokrajowe.

Maria Ginter była głęboko związana z istotą kultury szlacheckiej, a mianowicie wiernością Bogu i Ojczyźnie.

Smutno mi, że na Żoliborzu Dziennikarskim nie ma już gościnnego salonu śp. Marii Ginter – pisarki, malarki, sportsmenki, uczestniczki Powstania Warszawskiego, więźniarki Pawiaka, współautorki naszych żoliborskich książek. Jej znacząca postać przywracała pamięć o brutalnie amputowanej wielkiej grupie społecznej, jaką było polskie ziemiaństwo – zasłużone dla kultury i historii naszego kraju.

 

Izabella Anna Zaremba

 

 

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Izabella Anna Zaremba
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo iZoliborz.pl




Reklama
Wróć do