Po ośmiu latach wraca spór o most Krasińskiego. Może to nie był taki gorący spór, skoro na konsultacje przyszło wtedy około 15 osób, z czego połowa to byli radni. Ukazało się parę artykułów, program w Kurierze Warszawskim, a jedynym efektem konsultacji było wymuszenie na projektantach zrezygnowania z planowanej likwidacji lewoskrętu z ul. Krasińskiego w ul. Czarnieckiego. W poprzedniej kadencji, po konsultacjach z mieszkańcami Żoliborza Oficerskiego, sytuację odwrócono i wprowadzono zakaz lewoskrętu z ul. Krasińskiego w ul. Czarnieckiego, aby ograniczyć ruch tranzytowy. Kiedy wydawało się, że budowa mostu ruszy, przyszedł kryzys finansowy. Na nieszczęście dla władz miejskich, a być może na szczęście dla Żoliborza, budowę mostu odłożono na późniejszy okres. Korzystając z sytuacji przygotowałem razem z burmistrzem Januszem Warakomskim i prezesem Stowarzyszenia Żoliborzan Baltazarem Brukalskim wystąpienie do władz miejskich w sprawie przemyślenia na nowo idei budowy mostu Krasińskiego. Niestety przeszło bez echa. Widocznie nie było woli, ani ze strony władz, ani mieszkańców, żeby drążyć ten temat. Może gdyby zainicjowano społeczną dyskusję udałoby się dopracować kompromisowe rozwiązanie i znów nie musielibyśmy się burzyć przeciw idei budowy tego mostu. Pozwolę sobie zacytować fragmenty ówczesnego wystąpienia, bo w dalszym ciągu kilka propozycji zawartych w tym materiale jest wartych rozważenia. „Skoro mamy trochę czasu, warto na nowo przemyśleć koncepcję mostu – wziąć pod uwagę opinie mieszkańców, wartości historyczne i ekologiczne dzielnicy oraz światowe trendy, zmierzające do wyprowadzenia indywidualnego ruchu samochodowego z centralnych dzielnic miast metropolitalnych w zamian za rozbudowę nowoczesnej komunikacji zbiorowej. Chcemy rozpocząć dyskusję, czy nie warto odejść od pomysłu wielkiego, drogiego mostu z czterema pasami, torowiskiem tramwajowym i ciągiem pieszo-rowerowym na rzecz mostu tramwajowego z lekką ścieżką pieszo-rowerową, podwieszoną pod płytą torowiska mostu”. „W tej zabytkowej dzielnicy należy dążyć raczej do ograniczenia ruchu samochodowego – oczywiście poza ruchem lokalnym. Tranzytowe mosty Grota Roweckiego i Gdański, leżące w granicach Żoliborza w odległości około trzech kilometrów, są w pełni wystarczające dla tych, którzy chcą się dostać własnym samochodem na Żoliborz. Proponowany most tramwajowy nie wyklucza wykonania w przyszłości potrzebnego połączenia drogowego z Bródna do ulicy Jagiellońskiej, nad torowiskiem kolejowym. Ponadto po płycie tramwajowego mostu ewentualnie można dopuścić ruch samochodowych pojazdów uprzywilejowanych.” „Uważamy, że jesteśmy w takim momencie, iż możemy jeszcze raz rozpocząć debatę o kształcie mostu wpisującego się w potrzeby komunikacyjne i społeczne nowoczesnego miasta i zabytkowej dzielnicy mieszkaniowej; w oparciu o koncepcję cichej, ekologicznej i wygodnej komunikacji zbiorowej i rowerowej. Przyznanie, że pod wpływem głosów lokalnej społeczności władze miejskie postanowiły na nowo przedyskutować koncepcję przeprawy mostowej może, według nas, przynieść pozytywny efekt. Dlatego czasami warto odejść od śmiałych i pozornie sensownych rozwiązań, które nie uzyskują akceptacji mieszkańców. Uszczęśliwianie ludzi na siłę zawsze przynosi ujemne skutki polityczne.” Upłynęło siedem lat od tego naszego wystąpienia i sprawa mostu znowu powraca. Być może czasy i zaangażowanie mieszkańców znacznie się zmieniło i tym razem większa liczba osób będzie dążyć do modyfikacji obecnego (formalnie przekonsultowanego) projektu. To bardzo dobrze, że pojawiła się osoba , która swoimi alarmistycznymi artykułami chce zachęcić żoliborzan do działań w tym zakresie. Jest nim pierwszy burmistrz Żoliborza Józef Menes. Komu jak komu, ale jemy nie można zarzucić braku kompetencji i umiejętności organizowania społecznych działań. W dużej mierze podzielam jego argumentację z jednym wyjątkiem. Pan Józef Menes proponuje rezygnację z mostu, a ja uważam, że most jest potrzebny. Nie ukrywam, że jestem zwolennikiem jak największej ilości mostów przez Wisłę. Ideałem byłoby aby każda ulica dochodząca do Wisły kończyła się przeprawą przez rzekę. Nie oznacza to, że każdy most ma być mostem tranzytowym o znacznym ruchu komunikacyjnym. Można przecież spróbować opracować taką koncepcję mostu, która będzie łączyła, a nie dzieliła i była do zaakceptowania przez społeczności z obu brzegów Wisły. Taki most mógłby stać się nawet atrakcją turystyczną Warszawy. Moim marzeniem jest, aby zamiast szerokiej przeprawy przez Wisłę powstał nietypowy most tramwajowy (torowiska umożliwiałyby poruszanie się autobusów i taksówek) z szerokimi chodnikami i ścieżkami rowerowymi. Pośrodku koło młyńskie (rodzaj karuzeli, zwane inaczej kołem widokowym, diabelskim młynem), restauracja, a może kilka restauracji. Szeroki chodnik spełniałby rolę deptaka, z którego podziwiałoby się panoramę Warszawy. Można jeszcze dorzucić inne atrakcje, które przyciągałyby mieszkańców. Czy taki projekt jest możliwy? To wszystko zależy od inwencji nas samych, a także władz miejskich. Polscy projektanci i architekci na pewno są wstanie coś takiego zaprojektować, tym bardziej, że mamy na świecie podobne przykłady. Jest nim na przykład zbudowany w 2007 r. w Tianjin Eye w Chinach most z diabelskim młynem o wysokości 120m. Patrz zdjęcie zamieszczone obok. Nie wylewajmy więc dziecka z kąpielą. Nie godząc się na obecny projekt warto pomyśleć co w zamian. Witold Sielewicz PROJEKT ŻOLIBORZ Fot: Wikimedia Commons