Jestem przekonana,że większość mieszkańców Żoliborza ucieszyła wiadomość, ze ambasada amerykańska zaangażowała się w upamiętnienie zasłużonego dla niepodległości Polski, wybitnego amerykańskiego prezydenta Thomasa Woodrowa Wilsona. Na pewno najbardziej cieszy to grono ludzi, którzy o rożne formy upamiętnienia (chodzi nie tylko o tablicę, ale również o pomnik) zabiegają od wielu lat.. Powstaje tylko pytanie, dlaczego nikt z tych osób nie został zaproszony, czy choćby powiadomiony, że będzie miała miejsce ta godna szacunku uroczystość. [middle1] Zapytałam o to burmistrza Żoliborza, który tłumaczył ten fakt tym, że uroczystość organizowało „miasto”, a mała ilość poinformowanych osób wiązała się ze względami dotyczącymi zapewnienia bezpieczeństwa pani Ambasador. Złośliwie można byłoby zapytać „miasto”, kto mógłby być i w jakim sensie zagrożeniem dla Pni Ambasador? Czy Ci, którzy zawsze byli proamerykańscy i do upamiętnienia prezydenta Stanów Zjednoczonych dążyli od wielu lat, czy ci, którzy na proatlantyckość dopiero co się nawrócili? Izabella Anna Zaremba.