Reklama

Domeczek Wańkowicza

21/03/2018 09:51

Wśród słynnych mieszkańców Żoliborza Dziennikarskiego warto wspomnieć o pisarzu, reportażyście i dziennikarzu – Melchiorze Wańkowiczu. Jego słynny „Domeczek” opisany pięknie w książce „Ziele na Kraterze”, znajdował się przy ul. Dziennikarskiej 3. Sam autor tak pisał o okolicy w której miał dom stanąć: Dom miał stanąć na pustkowiu szczerym, na dalszym Żoliborzu, gdzie nie dochodziły jeszcze linie tramwajowe i żadna kucharka nie chciała się godzić z braku sklepów i kościoła. Z jednej strony widać było burą Wisłę, ku której szły pustacie, z drugiej przewiew majdanu, na którym miał stanąć park im. Stefana Żeromskiego, z trzeciej – pryzmy cegły, z której poczynano stawiać „szklane domy”pepesowskiej kooperatywy, z czwartej wreszcie – beczułki wapna tam, kędy zalęgła się dziennikarska kooperatywa. Sam "Domeczek" opisany został następująco: Miał cztery poziomy. Wysoka suterena, mieściła  pomieszczenia gospodarcze. Na paterze znajdowała się biblioteka, jadalnia, salon i hall. Pierwsze piętro to królestwo rodziców. Tu były ich sypialnie oraz gabinet ojca. Na drugim piętrze królowały córki pisarza. Dom był bardzo nowoczesny, na każdym m piętrze była ciepła i zimna woda, a wszystkie poziomy łączyła niewielka winda biegnąca z kuchni, umożliwiająca szybki transport potraw na dowolny poziom. Pomieszczenia były zaprojektowane przez różnych artystów. Pokój dziecięcy projektowała Lorentowiczówna.  Pomieszczenie to  było bardzo jasne. Były tam dwa ogromne okna, a artystka nadała mu wygląd altany. Pastelowe kolory ścian i mebelków przypadły do gustu małym lokatorkom. Każde pomieszczenie w tym domu miało określony klimat. Atmosferę poszczególnych pomieszczeń tworzył nie tyle wystrój, co rodzinny rytm życia. O poważnych sprawach rodzice rozmawiali w bibliotece. Sypialnia mamy kojarzyła się przede wszystkim z ciepłymi, niedzielnymi porankami, kiedy dzieci przybiegały, by jeszcze na chwilę przytulić się do mamy w łóżku. Było to miejsce bezpieczne, stanowiące uczuciowe serce domu. Tu przychodzili domownicy w chorobie. Nawet zwierzęta czuły nastój tego miejsca - tu swoje potomstwo przyniosła kotka Malwinka. Salon „był głupi”  - czytamy  w powieści. Tu nigdy nie rozmawiano o niczym istotnym. Było to miejsce, gdzie przyjmowano gości. Był to swego rodzaju łącznik między światem zewnętrznym, a prywatnym światem rodziny. Domeczek zawsze tętnił życiem. Był świadkiem dorastania dziewczynek. To miejsce, do którego chętnie powracały z bliższych i dalszych wypraw organizowanych przez tatę. Tutaj przyjmowały swoich pierwszych gości i urządzały bale. Dom podczas wojny został zniszczony. Gdy na jego ruinach Zofia Wańkowiczowa zastaje polskich robotników, częstuje ich chlebem i kiełbasą, mówiąc, że są jej ostatnimi gośćmi. Ten opis Domeczku znalazłam w pięknej książce M. Wańkowicza - "Ziele na Kraterze", do której przeczytania gorąco zachęcam.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo iZoliborz.pl




Reklama
Wróć do