Podzielić się można na wiele sposobów. Przepełniona chęcią dzielenia się jedzeniem, ruszyłam w stronę Urzędu Dzielnicy, by w miejsce przeznaczone do dzielenia się złożyć swój nadmiar żywności. Szukając żoliborskiej jadłodzielni udałam się według wskazań na tyły Urzędu. Po walce z hałdami śniegu i wzmożonej uwadze na parkujące auta, dostrzegłam ów obiekt. Oczom nie wierzę! Dzielnica w okresie poświątecznym licząca ponad 48 tysięcy mieszkańców nie ma się czym podzielić? W lodówce projektowo nazwanej jadłodzielnia jeden lunch z restauracji wegetariańskiej i butelka w połowie pełna napitku? Poza tym mało estetyczny widok tego przybytku nie wzbudził mojego zaufania. Ogarnęły mnie wątpliwości, czy jest sens dokładać, czy może się wycofać…? Może autorzy projektu powinni pomyśleć głębiej nad jego realizacją, choćby nad zmianą kolorystyki tak, aby miejsce z jedzeniem nie przypominało stacji trafo. A może umieścić stoliczek, bo jeśli pojawią się produkty do konsumpcji na miejscu, to miło by było skonsumować je w godziwych warunkach. Stoliczek to koszt tabliczki na drzwiach. Pozostawiam temat pod rozwagę. Jolka z Żoliborza