Dobrze brzmi i wygląda też całkiem nieźle. Żoliborski PiS już zapomniał, jak to jest nie być w opozycji, a rozbita Żoliborska PO przechodzi swoje trudne chwile. Rozłam w żoliborskim PO jest faktem, choć trudnym do zrozumienia, bo partia, która jest u władzy, ma większość w radzie miasta i swojego prezydenta, powinna mieć jednak motywację do tego, by trzymać się razem. Podobno część radnych z PO nie chciała zgodzić się na burmistrza z Pragi Północ rekomendowanego przez osoby z kręgu Hanny Gronkiewicz-Waltz i zależało im na tym, by Krzysztof Bugla pozostał na Żoliborzu. Radni zarówno z PiS, jak i z PO, nie chcieli też zgodzić się na rządy byłego wiceburmistrza dzielnicy Witolda Sielewicza i Projektu Żoliborz, który zresztą otrzymał słabą rekomendację do rządzenia od mieszkańców Żoliborza. W tym rozdaniu Projekt Żoliborz i Witold Sielewicz zniknęli praktycznie z samorządowej sceny dzielnicy i mam wrażenie, że ich nieobecność będzie trwała. To, co zdarzyło się w żoliborskim PO, jest kryzysem partyjności w samorządzie. W małych ojczyznach cele partii bardzo znikomo przekładają się na lokalną rzeczywistość i czasem lokalność bierze górę nad zobowiązaniami partyjnymi. Poza tym partia musi mieć najwyraźniej coś więcej do zaofiarowania swoim członkom, niż tylko pozory władzy w centralnie sterowanym systemie. Samorządowcy z PO na pewno musieli odczuwać przez ostatnie dwie kadencje dyskomfort związany z faktem, że ich partia jest co prawda u władzy, ale oni sami, na szczeblu dzielnicowym, nie mają żadnych możliwości decyzyjnych, a dyrektywy z góry zmuszają ich do mało przyjemnych kompromisów z własnymi zapatrywaniami na to, jak ich lokalna rzeczywistość powinna wyglądać. Poza tym PO zmienia się powoli w mało wyrazisty ideologicznie i osobowościowo twór, którego jedynym motorem jest zdobycie władzy. Hasło wyborcze Hanny Gronkiewicz Waltz – Wszyscy tworzymy Warszawę – nie jest zaproszeniem wszystkich opcji politycznych i środowisk do współrządzenia, jak widać to w pomysłach na zarządy komisaryczne w dzielnicach a jedynie zaproszeniem do sprzedaży własnych, dobrych pomysłów, których rządzącej od dwu kadencji ekipie już brakuje. To tylko koncepcja żoliborskiego rozłamu w PO, bo zakulisowe spory nie są mi znane. Życzę nowemu, autorskiemu zarządowi dzielnicy, żeby się ostał, bo jest nową jakością z pozytywnym wizerunkiem. Pragnę też podziękować Piotrowi Wertensteinowi – Żuławskiemu za lata sprawowania funkcji Przewodniczącego Rady Dzielnicy, bo godnie reprezentował Żoliborz. Fot. UD