Żoliborski bar „Sady” – jeden z ostatnich reliktów minionej epoki – bezustannie cieszy się wielką popularnością wśród okolicznych mieszkańców. Pawilon gastronomiczny zaprojektowany w latach 60 przez prof. Halinę Skibniewską miał stanowić organiczną część infrastruktury budującego się wówczas osiedla i zaspokajać potrzeby żywieniowe jego przyszłych mieszkańców. Od tamtego czasu upłynęło już ponad 50 lat, a bar przy ul. Krasińskiego 36 wciąż masowo odwiedzają ludzie w każdym wieku. Jak to się stało, że w obecnych czasach ekspansywnej działalności deweloperskiej bar „Sady”, mimo że należy do pamiątek czasów Polski Ludowej, jest nadal żywotny i zwycięsko konkuruje z innymi punktami na gastronomicznej mapie Żoliborza? Niepodważalna przyczyna sukcesu i trwałości żoliborskiego baru mlecznego to wygląd zewnętrzny, przywołujący sentymentalne wspomnienia oraz atmosfera szczerej serdeczności panująca w środku. Budynek pamiętający pionierskie lata powstawania osiedla Sady Żoliborskie zwieńczony jest centralnie usytułowanym żółtym szyldem graficznie harmonizującym z prostotą wystroju wnętrza. Oferta potraw „jak u mamy” w przystępnych cenach umieszczona jest na plastikowej tablicy z napisem „Jadłospis”. Uaktualnianie menu odbywa się ręcznie na zasadzie przesuwania ruchomych tabliczek z nazwami potraw. Kucharki ubrane w granatowe fartuszki podają klientom smakowite dania, a kupujący przesuwają się z tacami wzdłuż lady od okienka wydawania posiłków do kasy. W kolejce, sięgającej niekiedy samych drzwi, stoją uczniowie okolicznych szkół, matki z dziećmi, biznesmeni wracający z pracy czy robotnicy z pobliskiej budowy. Wokół słyszalne są odgłosy metalowych sztućców, dźwięczących o talerze z napisem „Społem”, a z kuchni co chwila dobiega głos jednej z kucharek wołającej o odebranie poszczególnych zamówień. Istna podróż w czasie. Ten niepowtarzalny wciąż żywotny klimat, charakterystyczny dla czasów PRL-u, sprawił, że bar „Sady” zaskarbił sobie szacunek okolicznych mieszkańców i przywiązanie wielu klientów, z których znaczna część to stali bywalcy. Bar mleczny, który cieszy się niesłabnącym powodzeniem i uznaniem Żoliborzan ze względu na podtrzymywanie tradycji, sięgających lat 60 ubiegłego stulecia, świetnie odnajduje się w nowych realiach. Domowa atmosfera, będąca nieodzowną częścią klimatu panującego w barze jest walorem, który mieszkańcy Żoliborza stawiają ponad aktualne trendy żywieniowe. Stali bywalcy nie wyobrażają sobie życia bez jedzenia w barze „Sady”, który na stałe zakorzenił się w tradycjach kulinarnych wielu entuzjastów domowych posiłków. „Niech żyje bal!” – śpiewała niegdyś Maryla Rodowicz. Modyfikując nieco słowa znanego przeboju mieszkańcy Żoliborza i klienci z innych dzielnic Warszawy, dumni ze wspaniałej kondycji baru Sady, mogą zaśpiewać dziś wspólnie: „Niech żyje bar!”. Bartłomiej Chlabicz