Został Pan nowym pełnomocnikiem PIS-u na Żoliborzu. Panie Krzysztofie, proszę się przedstawić naszym czytelnikom. Najkrócej? Jestem wkurzonym obywatelem III RP. Facetem, który kiedyś uwierzył w mit założycielski republiki Okrągłego Stołu i który budził się boleśnie: od Rywina po koszmarny sobotni poranek 10 kwietnia 2010. Lokalnie – mieszkańcem Bielan i Żoliborza od urodzenia. Prywatnie – mężem i ojcem dwójki dzieciaków. Zawodowo – od kilku lat przedsiębiorcą (po przygodach w służbie publicznej). Politycznie – przede wszystkim niepodległościowcem. Po prawdzie też zaważam, że z wiekiem i w miarę dorastania dzieci coraz bardziej skręcam na prawo. Ale zdecydowanie w wydaniu konserwatywnym, powiedziałbym że w duchu staropolskiego republikanizmu doby Zamoyskiego i Żółkiewskiego. Wypadałoby pewnie też trochę konkretów: 38 lat, absolwent prawa na UW, aplikacji prokuratorskiej i studiów typu executive MBA na University of Illinois i UW. W polityce od Smoleńska, jestem współtwórcą warszawskiej strony www Prawa i Sprawiedliwości, www.warszawskiPiS.pl . Przy okazji zachęcam do odwiedzin. Jakie zadania zostały Panu powierzone? Jakie cele Pan sobie stawia na ten gorący, najbliższy rok? Mam przeprowadzić Żoliborski PiS przez burzliwy okres dwóch kampanii wyborczych; do Parlamentu Europejskiego i samorządowej. No i przygotować strukturę do demokratycznego wyboru kolejnego zarządu. A co do kuchni; przede wszystkim mam to szczęście, że mogę liczyć na bliską współpracę zarówno zarówno naszych radnych dzielnicowych i miejskich (oczywiście wliczając Panią Redaktor J) jak i przyjaciół z redakcji warszawskiegoPiS.pl. Ale przede wszystkim liczę na aktywność wszystkich członków oraz bliższych i dalszych sympatyków PiS. Mam takie marzenie, żeby uczynić z Żoliborskiego PiS prawdziwie republikańską wspólnotę. Zrzeszającą ludzi, którym chce się poświęcić prywatny czas dla wspólnego dobra. A także nie oszukujmy się, w Polsce A.D. 2014 nierzadko zaryzykować swoją pozycję zawodową lub społeczną z powodu zaangażowania się w działania legalnej (sic!) partii politycznej. Taka wspólnota oprócz oczywistej współpracy politycznej będzie tworzyła strukturę uczącą się od siebie nawzajem i wspierającą na wszelkich płaszczyznach. Taki nasz prawicowy, żoliborski salon. W ramach tej struktury planujemy np. szkolenie z korzystania z komputera i internetu dla seniorów (i nie tylko) Partia polityczna jest z natury organizacją woluntarystyczną, ale żeby była skuteczna, musi sobie pożyczyć trochę rozwiązań od korporacji, czy wręcz organizacji militarnych. I trochę na tej zasadzie powołaliśmy kilka zespołów roboczych, które działają w myśl triady: zdefiniowanie problemu do rozwiązania – działanie – relacja i podsumowanie. Oczywiście ich lista nie jest zamknięta, oczekujemy inicjatywy ze strony ludzi zainteresowanych konkretną dziedziną lub problemem. W ogóle to jest strasznie ważne, żebyśmy my, ludzie myślący o Polsce i świecie w jakiś tam podobny sposób zaczęli się sami oddolnie organizować. W sąsiedztwie, parafii, pracy, uczelni, dzielnicy, mieście. Sama wielka polityka, na poziomie sejmowym, to tyle co nic. Jeżeli chcemy w Polsce prawdziwej zmiany na lepsze, jeżeli chcemy żyć w poczuciu, że jesteśmy u siebie i mamy co zostawić dzieciom – to musimy się zorganizować od samego dołu. Zresztą nie wymyślam niczego nowego, przećwiczono to z doskonałym skutkiem w Wielkopolsce w dużo bardziej niesprzyjających warunkach. Czego by nie mówić o Tusku, PO i elitach po okrągłostołowych – to do Kulturkampfu i Hakaty jeszcze sporo im brakuje… A co do konkretów: ponieważ nasz przeciwnik polityczny ma media, pieniądze, strukturę administracyjną i jeszcze szereg innych aktywów, to my musimy postawić na ludzi. Na bezpośredni kontakt z mieszkańcami Żoliborza. W tym celu będziemy wychodzić na ulice tak często, jak się da. I rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać Jak zwykły Kowalski, zwolennik PIS-u może się skontaktować z Panem? Czy planuje Pan otwarte spotkania dla mieszkańców Żoliborza? jakieś cykle spotkań? Najprościej napisać mail i wysłać pod adres krzysztof.skalski@zoliborskipis.pl Zapraszam też w każdy czwartek, mamy od 18.00 godziny otwarte w naszej piwnicy przy ul. Mickiewicza 17/15. Przy kawie i ciastkach spotykamy się, żeby w niezobowiązujący sposób porozmawiać i po prostu się zobaczyć. Bo my, pisowcy, zwyczajnie się lubimy. Oprócz tego oczywiście oficjalne zebrania (staramy się, żeby ludzie nie umierali na nich z nudów) w każdy pierwszy wtorek miesiąca o 19.00. Tylko w kwietniu wyjątkowo będzie to drugi wtorek, 8. 04. Będą też spotkania z ciekawymi ludźmi – mamy już wypracowaną formułę „rozmów czwartkowych” w Amicusie, będą spotkania radnych z wyborcami. Tutaj cykl nazywa się „porozmawiajmy o Żoliborzu”. Będzie też jedna duża akcja charytatywna i jeden dzień otwarty Żoliborskiego PiS, na który zaprosiliśmy jednego z najważniejszych przywódców Prawa i Sprawiedliwości. A przed samymi wakacjami – jeżeli siły i pogoda pozwolą – zorganizujemy rodzinny piknik z atrakcjami. Czy nie obawia się pan, że Żoliborz jest trudną dzielnicą dla waszej partii? W końcu ostatnie wybory samorządowe wyraźnie wygrała PO, w końcu są tu ciągle żywe lewicowe tradycje WSM? Broń Boże! Przede wszystkim WSM to – oprócz niewątpliwej lewicowości – tradycja polskiego patriotyzmu. Myślenia, że Niepodległa jest w tej całej zabawie w politykę najważniejsza. To jest dokładnie ten sam tor, po którym staramy się iść w Prawie i Sprawiedliwości. I mam nadzieję, że rzeczywiście nim idziemy. Możemy rozmawiać, możemy współpracować z każdym, kto ten warunek konieczny spełnia. A tradycyjna polska lewica niepodległościowa spełnia go w najlepszy możliwy sposób. Natomiast co do wyniku PO, to nie obawiam się rywalizacji z nimi. Jeżeli tylko uczciwie przepracujemy ten czas, otworzymy się i wyjdziemy do ludzi, to mogę obiecać, słowami pożyczonymi od Marcina Wolskiego (mam nadzieję, że się nie obrazi), że „na pewno będzie ciekawie. A na końcu wygramy. Tak nam dopomóż Bóg”