Pani Dyrektor, co się z Panią działo od czasu ostatniego wywiadu dla IŻ? Wiemy, że wraz z nastaniem nowej dyrektor szkoły przestała Pani w niej pracować? Dlaczego? Wróćmy jeszcze wcześniej. Po nierozstrzygniętym konkursie na dyrektora szkoły 92 w roku szkolnym 2011/2012 wskutek działań rodziców i zainteresowania mediów sprawą powierzono mi funkcje pełniącej obowiązki dyrektora szkoły na okres 10 miesięcy. Burmistrz Krzysztof Bugla podjął decyzję tydzień przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego o powierzeniu mi funkcji p.o. Wicedyrektor szkoły – jedyna osoba uprawniona do podejmowania czynności prawnych w szkole w tym okresie - zawarła ze mną umowę o pracę w charakterze wychowawcy świetlicy, co umożliwiało mi przyjęcie powierzonej funkcji. Niestety niezgodnie z obowiązującym prawem była to umowa zawarta na czas określony – do dnia 31 sierpnia 2012 roku. Wskutek moich protestów dowiedziałam się, że nie ma innego wyjścia, wicedyrektor szkoły poinformowała mnie, że burmistrz polecił jej podpisanie umowy na czas określony. Stanęłam więc w sytuacji – albo podpisuję wadliwą umowę i prowadzę szkołę, albo rezygnuję z pracy w szkole 92. Nie mogłam jednak zawieść zaufania i oczekiwań rodziców. A co się stało, kiedy upłynął termin Pani zatrudnienia w szkole? Jak wiemy, była już nowa dyrektorka. Wystąpiłam oczywiście z deklaracją gotowości do pracy jako wychowawca świetlicy. W świetlicy były wakaty. Uzyskałam na piśmie odpowiedź od pani dyrektor, że nie przewiduje mojego dalszego zatrudnienia w szkole. Czy zwróciła Pani uwagę na nieprawidłowość umowy o pracę, na którą Pani została zatrudniona w sierpniu 2011? Nie miałam okazji rozmowy z nową dyrektor na ten temat. Jak to? W tak ważnej sprawie, nie odbyłyście Panie rozmowy? Atmosfera między nami była bardzo zła już od naszego pierwszego spotkania. Należy zaznaczyć, iż Pani Rupniewska w towarzystwie naczelnika wydziału oświaty Artura Nawrota zjawiła się w szkole 4 dni po wygranym konkursie czyli 29 czerwca 2012 roku w dniu zakończenia roku szkolnego. Próbowałam przełożyć ten termin – był to ostatni mój dzień jako 28 letniego stażem dyrektora tej szkoły, chciałam przeznaczyć go na pożegnanie się z dziećmi i rodzicami, a nie na przekazywanie dokumentacji szkolnej. Żałuję, że mi ten ostatni dzień w ten sposób odebrano. Zwłaszcza, że zgodnie z prawem Pani Rupniewska swoje stanowisko obejmowała od dnia 1 lipca, a zatem w dniu zakończenia roku szkolnego nie miała jeszcze legitymacji, pozwalającej jej na wgląd w dokumentację szkolną i oficjalne wejście do szkoły. A potem? Też nie było okazji? Byłam zajęta przy uzupełnianiu przekazywanej dokumentacji jeszcze przez kolejny tydzień. W końcu zamknięcie 28 lat funkcjonowania szkoły to nie jest kwestia kilku notatek służbowych. Raczej nie miałam powodów przypuszczać, że rozmowa ta odbyłaby się z pozytywnym skutkiem. Doznawałam bowiem wielu zachowań, które odbierałam jako upokarzające i jako akty agresji ze strony Pani Rupniewskiej. Na przykład wyznaczano mi czas, podczas którego mogłam – jeszcze jako osoba zatrudniona – przebywać na terenie szkoły,. Mimo, iż praca ta wymagała wielu godzin uporządkowania materiału, dozorcy dostali od Pani Rupniewskiej polecenie poinformowania policji, jeżeli nie wyszłabym ze szkoły w czasie wyznaczonym mi przez dyrektora. Każdorazowo musiałam przez ten tydzień uzyskiwać od Pani Rupniewskiej zgodę na godziny pracy, w których będę przebywała w szkole. Był to okres wakacyjny. Dla porównania panie woźne dostały pozwolenie na przebywanie na terenie szkoły w czasie nieokreślonym. No tak. Przełożony z takim nastawieniem to nie jest dobry partner do rozmowy o nieprawidłowych zapisach umowy…. Oczywiście. Tym bardziej, że doświadczałam jeszcze innych aktów niechęci ze strony Pani Rupniewskiej. W pierwszych dniach swojego urzędowania – bez możliwości osobistego poznania mojej osoby w pracy – podjęła decyzję o przyznaniu mi najniższego w szkole dodatku motywacyjnego. Nauczyciel z rocznym stażem miał przez ostatnie miesiące mojego zatrudnienia w szkole wyższy dodatek niż ja. Otoczona byłam atmosferą podejrzliwości i czułam się jak potencjalny przestępca. Tłumaczyłam sobie, że to dlatego, że Pani Rupniewska pierwszy raz piastuje urząd dyrektora szkoły, a więc wszystko nowe, niezrozumiałe i potencjalnie niebezpieczne. Z biegiem dni nabrałam jednak przekonania, że jest to generalna postawa z jej strony. W dniu przekazywania majątku rzeczowego w obecności księgowej z dzielnicowego biura finansów oświaty miałam wrażenie, że wszelki stan zgodności faktycznej z dokumentacją budzi rozczarowanie i jeszcze większą niechęć nowej Pani dyrektor do mojej osoby. To, że nie są to tylko odczucia przewrażliwionej osoby przekonałam się niebawem, ponieważ rozpoczęło się oficjalne śledztwo w prokuraturze, rozpoczęte na wniosek Pani Rupniewskiej. Zostałam oskarżona oraz inne osoby współpracujące ze szkołą o szereg przestępstw noszących znamiona korupcyjne. W toku postępowania nie stwierdzono żadnych cech przestępstwa, niemniej jednak wzywanie na przesłuchania większości obecnych i byłych pracowników szkoły oraz inne osoby, z którymi współpracowałam może świadczyć o wyjątkowo negatywnym nastawieniu wobec mojej osoby. Myślę, ze nie powinnam pozostawić tej sprawy. Zostałam bowiem postawiona w bardzo złym świetle wobec moich byłych współpracowników i opinii społecznej. W grudniu 2013r. prokuratura umorzyła postępowanie przeciwko mojej osobie, No tak, wygląda na to, że takie praktyki – podawania do prokuratury byłych dyrektorów szkoły przez nowych dyrektorów stają się coraz częstsze na Żoliborzu. W roku 2011 Pani Renata Kozłowska – obecna dyrektorka Gimnazjum nr 55 wystąpiła z wnioskiem do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez byłą dyrektorkę Gimnazjum, bardzo szanowaną przez lata osobę. Tamta sprawa też została umorzona. [tekst sprostowany - link do sprostowania ] Tak. Wygląda na to że tak taki nowy trend w żoliborskiej oświacie. Staje się więc jasne, dlaczego tej rozmowy z Panią Rupniewską nie było. Odbyła się za to rozprawa sądowa. Na czyj wniosek? Oczywiście mój. Nie widziałam innej drogi wyegzekwowania sprawiedliwości wobec mojej osoby. Nie uważam za słuszne pozostawianie aktów łamania prawa bez konsekwencji. Sprawa ciągnęła się ponad rok w sądzie pracy. Pani Rupniewska stała cały czas na stanowisku, że nie było możliwości zatrudnienia mnie, ponieważ nie było wakatu Należy podkreślić, że osoba zatrudniona na moje miejsce pracuje nadal w szkole. Przełomem w sprawie było powołanie na świadka burmistrza Krzysztofa Buglę i Naczelnika Wydziału Oświaty Artura Nawrota. W swoich pierwszych słowach burmistrz wyraził deklarację zawarcia ze mną ugody tytułem odszkodowania i odstąpienia przeze mnie od dalszych roszczeń z tytułu nieprawidłowo i krzywdząco dla mnie skonstruowanej umowy. Zgodziłam się na nią, ponieważ treść ugody potwierdza złamanie moich praw. Nie mam wątpliwości, podobnie jak zapewne nie miał wątpliwości Pan Krzysztof Bugla, że prawo jednoznacznie opowiada się po mojej stronie. Uzyskałabym zapewne w wyroku sądu kilkukrotnie wyższe odszkodowanie oraz przywrócenie do pracy, niemniej jednak nie to było moim celem. Uzyskała Pani ponad 15 tysięcy złotych. Z jakiego funduszu? Kto zapłacił za swój błąd? Pieniądze zostały wypłacono z budżetu szkoły, prowadzonej przez Panią Rupniewską, która odpowiada za sprawy kadrowe i która błędnie uznała umowę z wadą prawną za ważną i obowiązującą. Są to oczywiście pieniądze publiczne, przekazane przez burmistrza Buglę szkole na ten właśnie cel. Oczywiście jak każdy z nas uważam, że pieniądze te powinny obciążyć konta prywatne decydentów, którzy być może kierując się przesłankami dyskryminacyjnymi bądź brakiem wiedzy prawnej podejmowali decyzje łamiące prawa mojej osoby. Niestety prawo nie dopuszcza takiej możliwości i wszyscy musimy składać się na finansowanie błędów osób pełniących funkcje publiczne. Pozostaje więc pogratulować Pani konsekwencji w bronieniu swoich praw. Czy zgodnie z oczekiwaniami czy też insynuacjami niektórych osób dotyczących Pani wieku emerytalnego wypoczywa Pani z daleka od pracy? Nie mogłabym, będąc w pełni sił i jak widać kompetencji i władz umysłowych żyć z daleka od spraw edukacji, szkoły i kształtowania dobra uczniów. Od dnia zakończenia pracy w szkole 92 pełnię funkcję kierowniczą w jednym z warszawskich gimnazjów. Praca przynosi mi wiele satysfakcji, radości i poczucia sukcesu. Niemniej jednak szkoła 92, w której spędziłam swoich najlepszych 28 lat życia, nadal pozostaje dla mnie nieobojętnym miejscem i środowiskiem, z którym długo jeszcze będę związana.