Wybrałem się zatem na nabożeństwo do pewnego kościółka na Nowym Mieście, nieopodal miejsca, gdzie z wielką pompą oddano do użytku multimedialne fontanny. Akurat trwała próba spektaklu i co jakiś żywioł się tam ujawniał, to z głośnofonów leciało łup! gruch! bum! brum! Ziemia się trzęsła, gapie się zbiegli i trzęsły się im od tego hałasu trzewia. W pobliskim kościółku hałas próby spowodował, że księdza odprawiającego przy ołtarzu w ogóle nie było słychać. Nie mają tam tak dobrego nagłośnienia. Ot, zwyczajne koszty życia w mieście, nieprawdaż? A może jednak należy wprowadzić ograniczenie emisji decybeli podczas autopromocyjnych jubli władzy? Bo na spektaklu Cztery żywioły wystąpiła Hanna Gronkiewicz-Waltz, z imponującym pokazem fontannowego samozachwytu. I... została wygwizdana. Brutalnie i totalnie. Rzecz jasna nie twierdzę, że wygwizdali prezydentową zdenerwowani wierni. O wiele bardziej prawdopodobne, że wśród gwiżdżącej publiczności znajdowali się kibice piłkarscy. Kibice bowiem, zwłaszcza kibice Legii, nie pałają sympatią do właścicieli klubu Legia, a są to także właściciele telewizji TVN nachalnie popierającej PO. Kulminacją tej sympatii były okrzyki kibiców jeszcze jeden po śmierci Jana Wejcherta. Kibice nie mają także zamiłowania do Gazety Wyborczej, która, zdaje się, ma duże zasługi w lansowaniu wyjętego z latryny określenia kibol , używanego w odniesieniu do aktywnych fanów sportu. Kibice ulegają emocjom, stąd przekleństwa i chuligańskie wybryki. Ostatnio dali popis na zagranicznych występach na Litwie, jednak dopiero stosunkowo drobne zdarzenie stadionowe w Bydgoszczy uruchomiło trwający właśnie pogrom. Pogrom, ponieważ wcale nie mamy do czynienia z rozsądnymi działaniami porządkowymi, tylko z agresją władzy, rozdającej bezmyślne kuksańce. Niestety, cały czas mamy premiera, który od czasu do czasu rzuca się z pazurami na jakichś mniej lub bardziej winnych osobników, chcąc pokazać, jak to dba o ludność. Nieraz odnosi nawet pewne sukcesy, jak w walce z dopalaczami, ale przecież na przykład w krucjacie przeciw pedofilii odniósł kompromitującą porażkę z niekonstytucyjną propozycją chemicznej kastracji. A kibice wznoszą antyrządowe hasła... Tym łatwiej zapewne było uznać, że problem kiboli nabrzmiał do stopnia wymagającego gwałtownych działań, i że jest to coś niespotykanego, nigdy i nigdzie (no może poza Heysel). Historia jest nauczycielką życia, ale tylko pod warunkiem, że nie ogranicza się do wiedzy o grze w piłkę rybną w Wolnym Mieście Gdańsku. Cały korowód polityków zaczął zatem opowiadać bajania o rodzinach, co to gdzie indziej chodzą na mecze i żrą popcorn. To jest do pewnego stopnia prawda w Ameryce, bo, zdaje się, cieszą się tam ogromną popularnością zawody międzyszkolne. Ale generalnie jest to austriackie gadanie. Kibice od zawsze zachowują się niestosownie i agresywnie, niemniej wśród obecnych polskich kibiców odsetek zabójstw jest MNIEJSZY, niż w grupie byłych i obecnych prezydentów miast, czy mamy się zatem spodziewać likwidacji demokracji lokalnej? Pierwszy kibic piłkarski zginął zaraz po wprowadzeniu w Anglii regularnych rozgrywek, w przedwojennej Polsce też nie było łatwo. Ale to zwykłe burdy. Historia dawniejsza uczy nas bowiem, że kiedyś środowiska sportowe miały znacznie większy wpływ na emocje mas i politykę. Już Marek Aureliusz dziękował bogom, że nie jest, ani kibicem niebieskich, ani zielonych, a te dwa stronnictwa sportowe (rydwanowe) w Bizancjum sięgnęły bardzo realnego wpływu na władzę. I wtedy też miały miejsce największe zajścia zbuntowanych kibiców obu drużyn, które przeszły do historii jako Powstanie Nika, w czasie których zginęło 30 tysięcy ludzi. Dlatego Panie Premierze i inni ujadacze, skończcie tę kretyńską nagonkę, bo takie, jak obecne, problemy z kibicami rozwiązuje się wlepianymi na bieżąco mandatami, a nie polowaniami robionymi post factum przez antyterrorystów. Bo w końcu doprowadzicie kibiców do szału (również tych z rodzinami i popcornem). [Przypominamy i wyjaśniamy, że wszystkie podane tu informacje są nieprawdziwe lub nieścisłe.]