Wychodzimy z domu tylko w ważnych przypadkach. Jak nas zapyta policjant o cel wyprawy i odpowiemy, że idziemy po kwiatki to na upomnieniu, może się nie skończyć. Wracając do domu z kwiatkami, mandat otrzymamy w stu procentach. Tym bardziej że większość kwiaciarni jest zamknięta. Szybko pojawiły się „firmy”, które starają się wypełnić lukę w handlu. Nie musimy dodawać, że działalność jest co najmniej mało legalna a na pewno nikt na stoisku, nie przestrzega podstawowych zasad higieny. Nie jest to bazarek i nie ma tu toalety czy wody, gdzie wypada, od czasu do czasu umyć ręce. Oczywiście nikt z obsługi nie używa rękawiczek ani nie dezynfekuje rąk. Każdy płaci tylko gotówką i te same ręce przyjmują pieniądze i wydają towar. Stojących ludzi przed sklepem w kolejce stoisko kusi. Zainteresowanie jest jednak nikłe, bo jeden z ekspedientów głośno kaszle. O tym, że nie zasłania ust, nie musimy dodawać. Nie mniej sporadycznie ktoś odchodzi z kwiatkami. Kupując w takich miejscach, należy brać pod uwagę, że razem z kwitkami przyniesiemy do domu małego niewidocznego przyjaciela na gapę, ale za to w koronie. Uważajcie na siebie!