17 września jest jedną z najbardziej złowieszczych dat z naszej XX-wiecznej historii. Klasyczny cios w plecy, albo zemsta Stalina za Cud nad Wisłą. Z kolei Katyń to słowo-klucz. Sowiecka perfidia, niepojęta zbrodnia, martyrologia polskiego żołnierza, kłamstwo założycielskie PRL. Bezpośrednich skojarzeń, a także dalszych nawiązań można by jeszcze dodać wiele. W tym roku tzw. artefakty katyńskie, czyli materialne ślady po ofiarach czerwonego terroru znalazły wreszcie godne miejsce spoczynku. Myślę o tzw. kaponierze Warszawskiej/Aleksandryjskiej Cytadeli, gdzie powstało Muzeum Katyńskie. Właśnie dzisiaj nastąpiło odświętne otwarcie placówki porównywalnej znaczeniowo i koncepcyjnie z Muzeum Powstania Warszawskiego. Uczestniczyły w tych wydarzeniach najwyższe osobistości w państwie, chociaż dość długo nie wszystkich uznawano za godnych obecności w tym niezwykłym miejscu i tak nadzwyczajnych okolicznościach. Dopiero kilka dni temu stało się jasne, iż przybędzie Głowa Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, Najwyższy Zwierzchnik Sił Zbrojnych. Czyżby niemal w ostatniej chwili cofnięto się przed wywołaniem skandalu wywołanego pominięciem Prezydenta Andrzeja Dudy? Jeśli tak, to dobrze się stało, gdyż wobec Katyńskiej Tajemnicy powinny ustać wszelkie spory. Z perspektywy współgospodarza Dzielnicy Żoliborz, jako Przewodniczący jej Rady, któremu specjalnie leży na sercu los terenów położonych za murami carskiej twierdzy, stwierdzić muszę, iż najtrudniejszy, pierwszy krok w przywracaniu jednego z najpiękniejszych zakątków Pięknego Brzegu mieszkańcom Warszawy już za nami. Dzieląc się refleksjami, jakie naszły mnie podczas kilkugodzinnych uroczystości z udziałem nieprzeliczonych gości, żegnam się już dzisiejszego wieczora Adam Buława (aktualnie kandydat do sejmu z listy PiS, 14-tka)